„Fundament” – wystawia Tofiego w „Machinarium Gallery”
Jakiś czas temu miałam okazję opublikować obszerny artykuł na temat „Machinarium Gallery”, które odwiedziłam przy okazji wernisażu Davee’a Blowsa’a. To było wyjątkowe wydarzenie, inaugurujące otwarcie galerii sztuki w katowickim studiu „Machinarium Tattoo”. Tym razem na łamach INKnews dzielę się z wami świeżutką relacją z otwarcia wystawy jednego z najwybitniejszych artystów polskiej sceny tatuażu – Tomasza „Tofiego” Torfińskiego. Od 29 sierpnia do 12 września i wy będziecie mieli okazję zapoznać się z jego twórczością. Wystawa „Fundament” to nie tylko swoiste podsumowanie oraz ukoronowanie 20-stu lat pracy tego artysty; to także pierwsza, historyczna licytacja dzieła sztuki z wykorzystaniem kryptowaluty „TattooMoney”!
Malarstwo to fundament dobrego rzemiosła
W ramach wstępu postanowiłam zacząć od…, mądrego cytatu, który zapadł mi w pamięć po jednej z rozmów ze znajomym tatuatorem (imienia tego artysty celowo nie będę zdradzać, gdyż artykuł nie dotyczy jego osoby): „każdy może zostać dobrym rzemieślnikiem, ale tylko nieliczni, posiadający prawdziwy talent, wyróżnią się na tle pozostałych i dojdą w danej dziedzinie do perfekcji”. W kontekście dorobku „Tofiego”, tatuatora z 20-letnim, artystycznym doświadczeniem i niezwykle bogatym portfolio; zarówno tym tatuażowym, jak i niezwiązanym z branżą, te słowa nabierają zupełnie nowego, głębokiego znaczenia. Tomasz od samego początku stawiał na dobre rzemiosło. Opanowanie podstaw rysunku, a później malarstwa umożliwiło mu opracowanie i wprowadzenie nowatorskich technik do branży tatuażu. Jego autorskie rozwiązania z zakresu projektowania wzorów realistycznych, zrewolucjonizowały środowisko tatuatorów w wymiarze globalnym. Chyba każdy entuzjasta tatuażu wie, co kryje się pod hasłem „Tofi 3D Art” lub „Tofi Tattoo Experiment”.
Otwarcie wernisażu w katowickiej przestrzeni tatuażu i sztuki miało miejsce 29.08 o godzinie 18:00. Warto podkreślić, że wszystkie wystawy w „Machinarium Gallery”, mają charakter otwarty; odwiedzający będą mogli zapoznać się z warsztatem Tofiego przez kolejne dwa tygodnie zupełnie za darmo. Czy takie podejście umniejsza wartości tego typu wydarzeń – nie wydaje mi się, by było to warte dyskusji. Wartość sztuki jest nieoceniona, choć niektórzy twierdzą, iż „dzieła warte są tyle, ile ktoś skory jest za nie zapłacić”. Cóż, szkice, grafiki i obrazy Tomasza Torfińskiego, szczególnie te dokumentujące początki jego kariery, to bezapelacyjnie niezwykle cenne wytwory.
Skoro mówimy już o wartości sztuki, wśród dzieł wystawionych w ramach ekspozycji „Fundament” znalazł się pewien wyjątkowy obraz. Dzieło będące przedmiotem pierwszej, publicznej licytacji z użyciem tokenów „$TAT2”, stanowiących część ekosystemu „TattooMoney”. Aukcja potrwa tydzień, a szczęśliwiec, który ją wygra, otrzyma autorski malunek „Tofiego” w niedługim okresie po zakończeniu wystawy.
Najwięcej jednak o samej koncepcji wystawy „Fundament” opowie jej autor, Tomasz „Tofi” Torfiński, który znalazł chwilę na krótką rozmowę podczas wernisażu.
Wernisaż „Tofiego” w „Machinarium Gallery”
M.W.: Nie umknęło mojej uwadze, że w strategicznym miejscu sali znajduje się kawałek puzzla, od którego odchodzą nici z kluczami. Każdy z nich wisi nad konkretnym dziełem; powiedz mi co symbolizuje ta instalacja?
T.T.: Długo nie mogliśmy znaleźć tego „kluczowego rozwiązania”, aż w końcu Asia „Akvarko” wpadła na ciekawy pomysł aranżacji przestrzeni. Postanowiliśmy wykorzystać elementy, które od początku przewijały się w mojej twórczości – czyli puzzle oraz dziurki od kluczy – ponieważ stanowią mój podpis. Wiele osób próbowało przekonać mnie, abym sygnował swoje prace imieniem i nazwiskiem. Starałem (i nadal staram) się tego nie robić bo wychodzę z założenia, że dzieło powinno mówić samo za siebie. Zaadaptowałem więc te 2 symbole na własne potrzeby i uczyniłem z nich swój artystyczny znak rozpoznawczy. Klucze zostały rozmieszczone w strategicznych miejscach, gdyż scalają ze sobą poszczególne okresy i dziedziny mojej artystycznej działalności: malarstwo, rysunek oraz grafikę.
M.W.: No właśnie; jeden z kluczy zawisł również nad pracą, jaką odwiedzający mogą wylicytować. Rozumiem, że przypisujesz jej szczególną wartość?
T.T.: Tak, dokładnie. Jakiś czas temu zamknęliśmy się w domu z Darkiem „Doktorem” na 3 dni; wzięliśmy wolne w pracy, żeby móc w pełni poświęcić się procesowi
twórczemu – jak za starych, dobrych czasów. Mieliśmy czas na przemyślenia; nie ukrywam, że momentami praca przeradzała się w batalię, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W końcu mogliśmy zapytać samych siebie czego tak naprawdę szukamy w sztuce. Jakie, dotychczas głęboko skrywane emocje, pragniemy z siebie wyrzucić. Jestem człowiekiem, który zawsze bardzo wysoko stawia sobie poprzeczkę i dogłębnie analizuje przeszłość; byłem więc „głodny” poznania tych odpowiedzi. Po części mi się to udało, a towarzystwo Darka dało wsparcie, niezbędne przy tak niezwykle burzliwych kontemplacjach.
M.W.: Podczas przemówienia wspomniałeś o okresie pandemii, sprzyjającemu tym głębokim przemyśleniom; pomysł na wystawę „Fundament” zaświtał ci w głowie podczas tego przymusowego zamknięcia w domach?
T.T.: Po części. Miałem wówczas sporo czasu na przeanalizowanie mojej „listy rzeczy do zrobienia” i selekcję od kątem tych, które chciałbym zrealizować w pierwszej kolejności. Padło wówczas na malarstwo oraz muzykę. Warsztat plastyczny miałem okazję szlifować jeszcze w szkole, chociaż wiedza akademicka nie była w mojej opinii wystarczająca i jakościowa. Z kolei muzyka stanowi pasję…, jeszcze z czasów liceum! Jednak w tej dziedzinie sztuki nie miałem doświadczenia w ogóle, więc potraktowałem ją jako pole do eksperymentów.
Okres lockdown’u pozwolił mi na rozwój malarski i muzyczny; zresztą na tym nie poprzestałem, ponieważ w końcu miałem czas, aby zacząć realizować inne pomysły, których nie byłem w stanie wcielić w życie zajmując się studiem „INK-Ognito” na co dzień. Zacząłem nagrywać podcast, zintensyfikowaliśmy również prace nad projektem kryptowalutowym – to wszystko wynik pogłębionej kontemplacji, wywołanej pandemią. Paradoksalnie…, ten „koniec świata” bardzo pozytywnie na mnie wpłynął (śmiech)!
Historia pisze się sama
M.W.: Jesteś tatuatorem z wieloletnim doświadczeniem w branży i czy te wystawę traktujesz jako ukoronowanie swoich osiągnięć?
T.T.: Oczywiście. Tym bardziej, że za dwa tygodnie obchodzę swoje 40 urodziny, a w maju tego roku świętowałem 20-stolecie swojej tatuatorskiej kariery…, a zatem wszystko idealnie zbiega się w czasie! Wystawa „Fundement” to także mój pierwszy krok w stronę „półemerytury”. Od przyszłego roku znacznie ograniczam czas, poświęcony na pracę z maszynką w dłoni, aby zająć się nowymi projektami. Według mnie właśnie na tym polega emerytura; nie ma ona nic wspólnego z pobieraniem pieniędzy od państwa. Taki system w ogóle mi nie odpowiada; między innymi stąd też zainteresowałem się kryptowalutami. Pełna wolność i brak decyzyjnej presji – tak właśnie definiuję swoją emeryturę. To moment, w którym człowiek wstaje rano i zadaje sobie pytanie: „Mam wolny dzień, więc jak mogę go wykorzystać? Chcę coś stworzyć? A może warto nauczyć się czegoś nowego?”
M.W.: Podsumowując zatem naszą rozmowę – czy jesteś zaskoczony i zadowolony z frekwencji na wernisażu wystawy „Fundament”? Spodziewałeś się, że spotkasz tutaj znajome twarze z branży?
T.T.: Liczyłem, że do „Machinarium Gallery” wpadnie kilkoro starych znajomych…, ale finalnie frekwencja przerosła moje oczekiwania! Bardzo cieszy mnie, iż na wernisażu pojawili się moi przyjaciele z branży, których znam od przeszło 20-stu lat. Tatuatorzy, z jakimi jeździłem na konwencje i pracowałem pod jednym dachem zanim jeszcze „wyszedłem na swoje” i otworzyłem „INK-Ognito” w Rybniku. Większość dzieł, które odwiedzający mogą oglądać w ramach wystawy, to wynik współpracy właśnie z tymi osobami. Razem tworzyliśmy ten „Fundament”. Nie bez powodu zdecydowałem się na taki tytuł wystawy. Zresztą, nawiązuje on też w symboliczny sposób do drogi jaką przeszedłem. W końcu przyznałem sam przed sobą: „Słuchaj Tomek, to już jesteś ty. Nie musisz dłużej szukać. Czerp z tego, czego się nauczyłeś”.
Każdy z nas chce się rozwijać, obawiając się regresu. Jednak, w tej pogoni za wiedzą, wiele osób zapomina, żeby w pewnym momencie spojrzeć za siebie i wykorzystać to, czego się już nauczyli. Nie można przespać tego momentu, bo później może się okazać, że choć mamy wszystkie niezbędne narzędzia to…, zapomnieliśmy tak naprawdę co chcieliśmy za ich pomocą stworzyć.