Tatuaż w średnim wieku? Czemu nie!
Chyba każdy entuzjasta dziar usłyszał w swoim życiu, przynajmniej raz: „Jak ty będziesz wyglądać za kilkanaście lat? Twoje tatuaże na starość cię oszpecą!”. Oczywiście, o gustach się nie dyskutuje. Jeśli ktoś nie jest przekonany do kolorowych ozdób na ciele, prawdopodobnie ciężko będzie to zmienić. Historie naszych dzisiejszych bohaterów dowodzą jednak, że tego typu stwierdzenia to bzdura. A więc – może warto przedstawić takiemu przeciwnikowi tatuaży kilka przykładów osób które zdecydowały się podłożyć pod maszynkę dopiero w średnim wieku?
Jak przekonać mamę do tatuaży?
Dominika Zaborkowska, znana lepiej pod pseudonimem @mrokiurokitattoo od dzieciństwa marzyła o tym, by zostać tatuatorką. Kiedy w końcu zdecydowała się chwycić za maszynkę jedną z pierwszych osób, jakie wytatuowała, była właśnie jej mama!
M.W.: Jak doszło do tego, że twoja mama zrobiła sobie swoją pierwszą dziarkę w wieku 64 lat?
D.Z.: Moja mama zdecydowała się na tatuaż, ponieważ obiecała, że „odda mi kawałek skóry” zanim jeszcze w ogóle zaczęłam tatuować; dopiero snułam takie plany. Po prostu bardzo mocno mnie kocha i chciała, żebym jak najwięcej trenowała. Motyw wybrała sama, ale nie stoi za nim jakaś głębsza historia, co jasno dowodzi, że ani pierwsze tatuaże, ani tatuaże osób starszych niekoniecznie muszą mieć „znaczenie”. Mogą być po prostu ozdobą na skórze. Wracając jednak do historii wzoru mojej mamy; obok naszego domu rosną drzewa rajskich jabłoni, które pięknie kwitną. Pewnego dnia mama, przechodząc obok, zerwała jeden kwiatek, przyniosła mi go i kazała narysować. Tak bardzo spodobał jej się projekt, iż bez wahania poprosiła mnie o jego wytatuowanie. Po kilku dniach zwróciła się do mnie z kolejną prośbą o dodanie do kompozycji motylka. Kojarzył się jej z wiosennym przebudzeniem, tak jak wytatuowane wcześniej kwiatki. Co ciekawe – mama boi się igieł i nie lubi tatuaży! Zawsze kłóciła się ze mną, gdy robiłam sobie nowe dziarki, więc tym bardziej jestem jej ogromnie wdzięczna i wzruszona, że chciała mieć tatuaż właśnie ode mnie. Od tamtej pory nie ma już argumentów do kłótni. Przez cały czas trwania sesji nie patrzyła na to co robię, miała odwróconą głowę (a więc efekt końcowy był dla niej zaskoczeniem – pozytywnym!).
Bardzo się bała, ale i tak podziwiam ją za odwagę! Po wszystkim mówiła, że w sumie… nie bolało (aż tak). Teraz wspólnie namawiamy tatę na dziarę. Cieszę się, że moi rodzice wspierają moje tatuatorskie działania.
M.W.: Jak w ogóle doszło do tego, że zainteresowałaś się tatuażem i chwyciłaś za maszynkę?
D.Z.: O karierze tatuatorki marzyłam już za dzieciaka. Moja starsza siostra zrobiła sobie pierwszy tatuaż i…, po tym jak mi go pokazała – przepadłam na dobre! Ciągle planowałam jaką dziarkę sobie zrobię, a z czasem coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że kiedyś zajmę się tym zawodowo. Poza tym – jednocześnie pasjonował mnie rysunek. Ale to tatuowanie jest największą zajawką mojego życia! Jeśli chodzi o wybór stylistyki; na początku chciałam pójść w fullcolor realizm, ale mój chłopak lubił tylko czarne, mroczne wzory. A przecież musiałam na kimś ćwiczyć (śmiech)! Chcąc nie chcąc zaczęłam więc projektować tego typu tatuaże. Tak mi się spodobały, że zostałam przy tej stylówce jednak…, jako, że mam iście dualistyczną duszę, robię zarówno mroczne jak i urocze projekty (stąd wzięła się moja nazwa na Instagramie). A ostatnimi czasy sięgam coraz chętniej po kolor!
Życie zaczyna się po 50-tce!
Spontaniczne decyzje są najlepsze! Jednak czasami, żeby je podjąć, trzeba być odpornym na krytykę, krzywe spojrzenia i nieprzychylne opinie innych. Kolejna entuzjastka sztuki tatuażu, Małgorzata Jany z Jaworzna, zainteresowała się trwałym ozdabianiem ciała w wieku 50 lat. To właśnie z okazji tej okrągłej rocznicy urodzin zrobiła sobie pierwszy wzór, w swoim rodzinnym mieście. Obecnie ma 53 lata i dorobiła się już 10 dziar, a decyzję o wykonaniu pierwszej z nich uważa za najlepszą w swoim życiu!
M.W.: Dlaczego zdecydowałaś się na tatuaż, będąc już w średnim wieku?
M.J.: Uważam, że życie zaczyna się po 50 roku życia! Ja postanowiłam je zmienić, zaczynając właśnie od pierwszego tatuażu. Nie zastanawiałam się zbyt długo nad wyborem wzoru; padło na lwicę z bujną grzywą i w koronie. Dlaczego…? Bo to symbol siły, niezależności, piękna oraz pewności co do tego, czego się tak naprawdę w życiu chce. Jestem szczerze zadowolona z podjętej decyzji. Uważam, że tylko osoby o silnym charakterze, które nie przejmują się opinią otoczenia, pozwalają sobie na dziarę w tym wieku. Poza tym moje dzieci wspierają mnie i w pełni akceptują tatuaże. Wszystkie dziary zrobiłam w Jaworznie w studiu „Matka Cię Zabije”.
Kiedy koncepcja się zmienia…
Kolejny entuzjasta tatuażu, Krzysztof Linczewski, zrobił swój pierwszy wzór w wieku 48 lat ponieważ…, pozazdrościł swojej żonie! Chociaż nie był to jedyny i główny powód jego decyzji; złożyło się na nią wiele okoliczności, związanych między innymi z pandemią oraz hobby Krzysztofa, którym jest nurkowanie.
M.W.: Dlaczego w ogóle zainteresowałeś się sztuką tatuażu, kto wykonał twój wzór i czy ma on dla ciebie jakieś symboliczne znaczenie?
K.L.: Cóż, historia mojego tatuażu jest banalna. Wpadłem na pomysł wykonania tego wzoru podczas pierwszego lockdownu. Zainspirowałem się znalezioną w sieci grafiką z maską nurka, która była opatrzona napisem: „I wore masks before it was cool”. Uznałem, że to doskonałe połączenie; prześmiewczy komentarz, dotyczący patowej, pandemicznej sytuacji oraz odzwierciedlenie mojej pasji do nurkowania. Jakieś 2 miesiące później wybrałem się do studia tatuażu, żeby ten pomysł zrealizować. Co śmieszniejsze początkowy koncept zakładał tatuaż wielkości dłoni, zlokalizowany na ramieniu, jednak tatuażysta przekonał mnie do zmiany zdania. Nie udało się nam zrobić wzoru podczas jednej sesji, a na kolejną musiałem czekać pół roku, bo tatuator niefortunnie złamał rękę, podczas jazdy na rolkach. Przez te kilka miesięcy „nabrałem apetytu na więcej”; już po pierwszej wizycie w salonie tatuażu wiedziałem, że na jednej dziarze się nie skończy! Kiedy mój artysta wydobrzał i dokończyliśmy projekt, poprosiłem o stworzenie kolejnych wzorów, nawiązujących do tematyki związanej z wodą oraz nurkowaniem. Byle nie delfinki (śmiech)! Nawiasem mówiąc, moja żona zrobiła sobie kilka wzorów również po 40. Od zawsze jej trochę zazdrościłem, więc tym bardziej cieszę się, że podjąłem tę decyzję.
Tatuaże mogą pomóc zmienić twoje życie
Chociaż jego pierwsza dziara była robiona „dla szpanu” i do tej pory Robert Dzikowski uważa ją za życiowy błąd; kolejne wzory są zapisem przemian, jakie zaszły w jego życiu na przestrzeni lat. Pozwoliły mu wybrać i ukierunkować się na nowe priorytety oraz odciąć od toksycznego środowiska, w którym dorastał.
M.W.: Kto wykonał twój pierwszy wzór i dlaczego zdecydowałeś się rozpocząć swoją „przygodę z tatuażem” dopiero w wieku 35 lat?
R.DZ.: Cóż, tatuaże od zawsze uważałam za szpanerskie, dlatego też się nimi zainteresowałem. Przyszło mi dorastać w środowisku, gdzie ma je niemal każdy miał jakąś więzienną przeszłość. Pierwsze wzory powstawały na melinach, w przysłowiowym „syfie” i często podczas alkoholowych libacji. Zresztą – tak wyglądało kiedyś moje życie. Nie wstydzę się mówić o tym otwarcie, ponieważ przyszedł moment, w którym postanowiłem to zmienić. Od 7 lat w ogóle nie piję i chyba właśnie tego od zawsze chciałem. Teraz niektóre z nich przypominają mi o czymś, a inne „grożą palcem” powstrzymując przed powrotem do starych nawyków. Kilka wzorów to po prostu piękne dzieła sztuki, zaprojektowane specjalnie dla mnie.
Cóż, jak widać na tatuaż nigdy nie jest za późno. Historie naszych bohaterów dowodzą, że niektórzy decydują się na nią by upamiętnić ważne, życiowe momenty, a inni działają pod wpływem chwili. Dlatego może warto czasem wziąć pod uwagę, iż nie każdy tatuaż, na jaki decydują się nieco starci klienci to wynik… kryzysu wieku średniego!