Skip to main content

Joanna Karolkiewicz: „jak z obrazka”

Do tego, że malarstwo jest sztuką chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Nawet jeśli kultura i sztuka to nie twój konik drogi czytelniku, z pewnością jesteś w stanie wymienić przynajmniej kilka nazwisk współczesnych malarzy, prawda? Cóż, może od dzisiaj to grono powiększy się o nową artystkę – Joannę Karolkiewicz! Portrety, wychodzące spod jej pędzla i ołówka przyciągnęły uwagę kilkunastu tysięcy obserwatorów. Ostatnio postanowiła ukierunkować swój talent na kolejne medium, jakim jest ludzka skóra. Może niebawem podobne, tatuażowe dzieła sztuki będą zdobywać nagrody na polskich, branżowych konwentach?


Droga do perfekcji

M.W.: Odkryłam twój profil dzięki znajomemu z pracy i zakochałam się w twoich rysunkach oraz obrazach! Jesteś absolwentką jakiejś szkoły artystycznej czy doszłaś sama do tego poziomu!

J.K.: Bardzo mi miło! Cieszę się, kiedy moje prace podobają się innym. Rysunku nauczyłam się sama, a tworzę już od około 9 lat. Po skończeniu każdej pracy zaczynałam kolejną z myślą, że ta będzie lepiej wykonana od poprzedniego dzieła; bardzo chciałam być w tym coraz lepsza. Zawsze fascynowało mnie to, co można stworzyć wyłącznie za pomocą ołówka i…, tak po latach doszłam do tego, satysfakcjonującego poziomu.

M.W.: Preferujesz płótno i farby, czy może kredki bądź ołówek i papier?

J.K.: Przez wiele lat  fascynował mnie wyłącznie ołówek, dopiero nieco ponad rok temu przyszła chęć na spróbowanie czegoś nowego. Namalowałam pierwszy obraz. Miłość do farb przyszła niemal do razu -wystarczyło jedno pociągnięcie pędzla. Obecnie zarówno rysunek jak i malarstwo sprawiają mi wiele radości, ale jednak farby wygrywają.

M.W.: Co jest najtrudniejsze (z perspektywy artysty) w rysunku bądź malarstwie realistycznym?

J.K.: Chyba wydobycie szczegółów, żeby rysunek był jak najbardziej realistyczny. Chociaż, patrząc na cały proces tworzenia dzieła z moim obecnym bagażem doświadczeń, ten etap sprawia mi obecnie najwięcej przyjemności. To wymaga lat ćwiczeń. Trzeba też wyrobić sobie cierpliwość. Ja jestem osobą, w której drzemią całe pokłady zapału do tworzenia nowych prac! Lubię nieustannie podnosić sobie poprzeczkę.


O co chodzi z tą malarską inspiracją?

M.W.: Inspiracja – skąd ją czerpiesz? Czy może uważasz, że takie hasła jak “motywacja” czy “inspiracja” są przereklamowane?

J.K.: Wszystkie ołówkowe szkice tworzę na podstawie zdjęć referencyjnych. Często to ludzie inspirują mnie do chwycenia za ołówek. Kiedy natrafiam na zdjęcie, które mi się podoba, od razu wyobrażam sobie jak mogłabym je przenieść na papier i wówczas z niecierpliwością wyczekuję tego momentu! Rzadko zdarza się, żebym nie miała chęci rysować czy malować. Bez tej artystycznej ekspresji w moim życiu byłoby…, tak jakby pusto.

M.W.: Kiedy tworzysz kolorowe prace, po jakie zestawiania barw sięgasz najchętniej?

J.K.: Długo rysowałam tylko czarno-białe portrety, więc kolor to dla mnie nowość. Pierwsze obrazy w większości były przeze mnie malowane przy użyciu czerni i bieli. Barwny akcent stanowiła wówczas tło, najczęściej w odcieniach fioletu. Powoli zaczynam coraz śmielej bawić się kolorami, ale nadal jestem wierna szarościom, które przemycam do części obrazów. Lubię stonowane odcienie. Zbyt wyraziste kolory to jednak chyba nie mój styl. Jednak – zobaczymy jakie prace będę tworzyć w przyszłości.

M.W.: Zauważyłam, że często portretujesz znanych muzyków, aktorów, sportowców…; czy któryś z celebrytów zgłosił się do ciebie z prośbą o rysunek lub zareagował na twoją pracę w jakiś szczególnie miły sposób, który zapadł ci w pamięć?

J.K.: Z początku, wybierając zdjęcia sławnych osób do rysowania, nie myślałam o tym czy dana osoba zauważy mój rysunek, albo czy będzie chciała go mieć. Po prostu szukałam ciekawych fotografii referencyjnych, by dużo ćwiczyć. Bardzo miło wspominam reakcję aktora, Janusza Chabiora. Ucieszyło mnie, że rysunek się mu spodobał. Sporo radości i ekscytacji przysporzyło również spotkanie z tym artystą na żywo. Mogłam przekazać mu pracę osobiście i porozmawiać przy kawie. Miło, że docenił wysiłek, włożony w ten portret i chciał go odebrać na spotkaniu. Portrety ode mnie mają między innymi: Julia Wieniawa, Karolina Gilon, Kali, Sandra Gutkowska, Ola Korytowska, Magda Pieczonka, Pola Bogdańska, Sandra Dorsz, Dominika Robak, Michał Będźmirowski.


I wtedy pojawił się tatuaż…

M.W.: Nie zauważyłam, żebyś sama posiadała jakieś tatuaże aczkolwiek wiem, że powoli próbujesz swoich sił w tej dziedzinie. Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie tą sztuką? 

J.K.: Póki co mam jeden tatuaż, który wykonała moja siostra Aleksandra Pepłowska. To napis „artistic soul” i raczej nie muszę tłumaczyć, czemu na taki się zdecydowałam (śmiech)! Od kilku dobrych lat moja siostra pracuje jako tatuatorka, a ja podziwiam jej prace. Początkowo nie ciągnęło mnie żeby też w to pójść. Dopiero od niedawna takie myśli zaczęły chodzić mi po głowie. W końcu – zaczynałam rysowania, później spróbowałam malarstwa, więc chcę podejmować się kolejnych wyzwań by nieustannie się rozwijać. Pierwszy tatuaż zrobiłam przyjaciółce. Od zawsze we mnie wierzyła i – podobnie jak rodzeństwo – namawiała mnie na naukę tatuowania.

M.W.: Planujesz w najbliższej przyszłości nadrobić swoje “tatuażowe braki”? Masz na oku jakichś artystów, u których chciałabyś się wytatuować? A może jest jakiś tatuator, pod okiem  którego chciałabyś się uczyć?

J.K.: Mam w planie kolejne! Chcę żeby zrobiła je siostra; jest niesamowicie zdolna. To  właśnie Ola uczy mnie tatuować. Od niedawna uczę się pod okiem Aleksandry Pepłowskiej oraz Igora Bilickiego, właściciela studia Mr.OneTwoTattoo z Płocka.

M.W.: Gdyby rysunek nie pojawił się w twoim życiu jak myślisz; czym byś się teraz zajmowała? A może nie potrafisz sobie tego wyobrazić?

J.K.: Oj nie wiem, to moja wielka miłość! Rysunek i malarstwo uszczęśliwiają mnie w równym stopniu i nawet nie chcę myśleć co bym robiła, gdyby życie potoczyło się inaczej!


Przydatne linki: