Skip to main content


NEWSLETTER

Trendy w tatuażu okiem… Pawła Szarka

Próbując podsumować ubiegły rok i jednocześnie przewidzieć kierunek, w jakim będzie podążała branża przez kolejne 12 miesięcy, zbliżamy się do końca naszej serii wpisów, omawiającej trendy w tatuażu. Tym razem o zdanie spytamy Pawła Szarka, właściciela studia Longboard Ink. W ostatnim wpisie dowiemy się, jaką lekcję powinni wynieść przedsiębiorcy, posiadający własne studia tatuażu, z sytuacji w jakiej znalazła się branża parę miesięcy temu. Jak przygotować się na 2021 rok?

Podsumowanie 2020 roku

M.W.: Pawle, z jakimi wyzwaniami musiałeś zmierzyć się jako właściciel wrocławskiego studia Longboard Ink w minionym roku?

P.Sz.: Czas pandemii zbiegł się dość niefortunnie z rebrandingiem studia. Przestaliśmy funkcjonować pod starą nazwą, jako studio Skullmaster; mieliśmy od zeszłej wiosny zaistnieć jako Longboard Ink nowa marka na rynku, a tymczasem spotkaliśmy się z całkowitym zamknięciem. To była nasza największa bolączka. Drugim wyzwaniem, przed jakim stanęliśmy, było wyjście na prostą po całym lockdown’ie. Niestety, uzyskanie pomocy od władz, nie jest tak proste i kolorowe, jak przekonują politycy w mediach.

M.W.: Udało Ci się skorzystać z rządowego wsparcia finansowego?

P.Sz.: Tak, chociaż trwało to miesiącami. Wydzwanianie po urzędach, brak informacji zwrotnych co do poprawności złożenia pisma drogą elektroniczną czy nawet brak potwierdzenia jego zarejestrowania. Okazało się, że e-dokument również może zaginąć! Komunikacja na linii przedsiębiorca-urząd nie przebiegała płynnie, przez co pierwsze świadczenia zostały przyznane nam w okresie wakacyjnym. Cała branża wróciła już do normalnego trybu pracy, a my dopiero otrzymaliśmy finansową pomoc od Rządu.

M.W.: A czy po otwarciu zainteresowanie klientów wróciło do wcześniejszego poziomu?

P.Sz.: Samo otwarcie wspominam naprawdę bardzo pozytywnie. Nie wiem czy była to kwestia wspomnianego wcześniej rebrandingu, czy może zasługa powrotu do względnej normalności w okresie wakacyjnym, ale odwiedzało nas sporo klientów. Zgłaszali się do nas zarówno stali bywalcy, którzy kojarzyli studio Skullmaster (lokalizacja salonu nie uległa zmianie; nadal działamy w centrum Wrocławia przy ulicy Kościuszki 34), jak i zupełnie nowi klienci. Jako że jesteśmy studiem, które chętnie przygarnia nowe osoby, nieposiadające jeszcze stałej bazy klientów, lipiec, sierpień i wrzesień były naprawdę dobrym okresem, który pomógł zbudować im tę klientelę. Niestety od października znów zaczęliśmy notować spadki.

M.W.: Innymi słowy zbiegło się to z drugą falą pandemii?

P.Sz.: Tak, dokładnie. Mimo że działalność salonów tatuażu nie została zawieszona, wiele osób zrezygnowało z naszych usług. Zapewne spowodowane było to strachem przed drugą falą epidemii wirusa, ale też brakiem funduszy na nowy tatuaż. W czasach kryzysu ludzie nie myślą o dziarach tylko o tym, jak sensownie wiązać koniec z końcem, kiedy Rząd znów znienacka postanowi zawiesić ich działalność.

M.W.: Czy w związku z tą trudną sytuacją byłeś zmuszony do obniżenia kosztów swoich usług lub redukcji etatów?
P.Sz.: 
Obniżyliśmy ceny i to naprawdę mocno. Koszt całodziennej sesji u tatuatora pracującego w stylu realistycznym, spadł o 50%. Nie redukowaliśmy etatów, wręcz przeciwnie! Sporo salonów się pozamykało, więc siłą rzeczy na rynku pojawili się tatuatorzy, poszukujący pracy. Im więcej ludzi w firmie tym, wbrew pozorom, łatwiej, bo za każdą nowozatrudnioną osobą podążają jej stali klienci. W zeszłym roku do ekipy studia Longboard Ink przyjęliśmy Zuzę, w tej chwili mamy też nową osobę na praktykach. Oczywiście jest ciężko, w porównaniu z poprzednim okresem mamy dużo niższe przychody. Zalegamy z czynszem, który powoli i w miarę możliwości spłacam. To, co udało się zarobić przez jesień poszło w głównej mierze na spłatę składek ZUS i innych drobnych zobowiązań. Niestety nie wszystkie branże da się przenieść w sferę online. Tatuatorzy nie mogą dziarać przez Internet. Chociaż istnieją alternatywne metody zarobku w naszej branży, jak chociażby sprzedaż printów czy obrazów, to nadal jest to dla nas marginalny dochód.




Noworoczne prognozy – czy sytuacja się zmieni?

M.W.: Myślisz, że w 2021 roku sytuacja ulegnie poprawie?

P.Sz.: Cóż, mam nadzieję. Bardzo chciałbym spłacić ciążące mi zobowiązania, by móc w końcu „wyjść na zero”, a nie wciąż dopłacać do biznesu. 

M.W.: A zatem – na jakie wzywania powinni przygotować się przedsiębiorcy, aby nie dać się zaskoczyć w 2021 roku? 

P.Sz.: Przede wszystkim muszą mieć zaplecze finansowe, które pozwoli im utrzymać działalność nieprzynoszącą dochodu przez kilka miesięcy. To jest moim zdaniem jedyne wyjście. Jak już wspomniałem – nie da się przenieść naszych działań w sferę internetową. Rozsądne zarządzanie funduszami studia i „poduszka finansowa” to jedyne, co przychodzi mi na myśl, jeśli chodzi i przygotowanie przedsiębiorców, prowadzących własne salony tatuażu, na sytuacje kryzysowe.

Przydatne linki

Według badań, przeprowadzonych przez platformę INKsearch, 68% klientów salonów tatuażu stanowią kobiety. Czy ten trend utrzyma się w branży przez najbliższe miesiące? Czas zweryfikuje nasze prognozy. Dziękujemy Pawłowi, właścicielowi studia Longboard Ink oraz pozostałym autorytetom ze świata tatuażu za wartościowe opinie i… zachęcamy Was do nadrobienia reszty wpisów z tej serii! Śledźcie bloga, aby pozostać na bieżąco ze wszystkimi newsami oraz ciekawostkami, dotyczącymi dziar i ludzi z pasją.