Skip to main content

Monika Koczy-Łasiewiecka: prawdziwie artystyczna dusza!

Czy twój tatuator może stać się twoim kumplem? Według mojej rozmówczyni jest to jak najbardziej możliwe! Monika przyjaźniła się z osobami, związanymi z tym artystycznym światkiem, już w czasach dzieciństwa. Chłonęła sztukę pod najrozmaitszymi postaciami w zasadzie…, odkąd sięga pamięcią! I to właśnie dlatego zdecydowała się rzucić etat, otwierając własne studio fryzur alternatywnych w Rybniku. Ponadto maluje, rzeźbi, a wraz z nadejściem nowego roku, wytrwale realizuje swoje marzenie o zostaniu tatuatorką na pełen etat!


Relacje z ludźmi są najważniejsze

M.W.: Natrafiłam na twój profil dzięki magazynowi “TATTOOFEST”. Natalia Musioł zaprezentowała na łamach tego czasopisma tatuaże, których jesteś posiadaczką. Dlaczego zdecydowałaś się na dziary właśnie u Natalii?

M.Ł.: Dlaczego Natalia? Popatrz tylko na jej prace i już masz gotową odpowiedź (śmiech)! A tak na serio; Natalię znam już dobrych parę lat. Chodziłyśmy razem do szkoły. Obie skończyliśmy liceum plastyczne w Wodzisławiu Śląskim. Natalia jest ode mnie rok młodsza, więc można powiedzieć, że znamy się ze szkolnego korytarza. Gdy zaczęła praktykować w jednym z gliwickich salonów tatuażu, byłam pierwszą chętną osobą, na której Natalia mogłaby zacząć ćwiczyć! Wszak przez lata obserwowałam jej twórczy rozwój więc byłam pewna, że i w tej dziedzinie świetnie sobie poradzi Jak widać – nie myliłam się!


M.W.: Cenisz sobie przyjacielską relację z tatuatorem? Uważasz, że bycie “kumplem” ze swoim artystą może w czymś przeszkadzać? 

M.Ł.: Zazwyczaj tatuażyści, już po paru minutach od pierwszego spotkania, stają się moimi kolegami (śmiech). Nadajemy na tych samych falach, przez co czas spędzony wspólnie podczas sesji, staje się czystą przyjemnością. Ja też nie zaliczam się do grona ludzi, działających w myśl zasady: „po znajomości zrób mi taniej”. Ejże! Dla zasady powinno się zapłacić więcej, przecież to twój znajomy! Warto okazać mu wsparcie i docenić jego pracę. Ponadto taka przyjacielska relacja z artystą sprawia, że łatwiej jest mi powiedzieć, co “nie gra” w tatuażu. Uważam więc, że koleżeńskie stosunki w niczym nie przeszkadzają.

M.W.: Czy, jak do tej pory, posiadasz na swoim ciele prace od innych artystów?

M.Ł.: Oj, ile ja tego mam (śmiech)! Chętnie wymienię wszystkich, ale uprzedzam – jest ich naprawdę sporo! Większość tatuatorów, odpowiedzialnych za tatuaże na moim ciele, powoli zdobywało doświadczenie. Teraz są niesamowitymi artystami! Prócz prac Natalii Musioł posiadam również tatuaże od: Mateusza Wojtaka, Bazgram Sobie, Auety, Mniejszej Połowy, Asi Szymańdy, Adrianny Wójciak (Bunny Tattoo), Dominiki Głębockiej, Kozovsky’egoLiwii Wojtczak i Biela. To głównie nasi lokalni, śląscy artyści.

Tatuaże wykonała: @natalia_musiol


Ze sztuką jest mi…, bardzo po drodze!

M.W.: Zauważyłam, że sama również malujesz; traktujesz tę formę wyrazu jako hobby, czy jest to element twojego zawodowego planu na przyszłość? Od jak dawna się tym zajmujesz?

M.Ł.: Jak już wcześniej wspomniałam, ukończyłam liceum plastyczne; malowałam i rysowałam odkąd pamiętam. Tak…, tak naprawdę od zawsze był to dla mnie jeden z wielu sposobów wyrazu. Po skończeniu szkoły, którą zresztą świetnie wspominam, malarstwo, rzeźba i rysunek musiały stać się „tylko” hobby – nadeszło dorosłe życie i praca. Szukałam zatrudnienia w zawodzie, jednak bezskutecznie. Bardzo chciałabym (i w sumie…, to jedno z moich marzeń) zarabiać na życie, dzieląc się z innymi swoją twórczością. W wolnej chwili sięgam po pędzel i farby. Tworzę, to oczywiste. Czasami rysuję na tablecie, czasami oddaję się pracom manualnym. Ostatnio zaczęłam wyklejać amulety wagin z szybkoschnącej gliny. Moje prace są w głównej mierze związane z tematyką kobiet oraz ciała. Hołduję “ciałopozytywnemu” podejściu do ludzkiej fizyczności. Moje prace możecie zobaczyć na Instagramie: @magiczne.cialo .

M.W.: Pytam, ponieważ jesteś osobą, szeroko działającą artystycznie: o ile się nie mylę postanowiłaś nauczyć się dziarać w 2021 roku! Możesz coś opowiedzieć o tym wyzwaniu?

M.Ł.: O karierze tatuatorskiej marzyłam już wtedy, kiedy zaczęłam się dziarać. Wiesz jak to jest…, pierwsze zetknięcie igły ze skórą i wszystko “samo się zaczęło”. Nigdy jednak nie miałam odwagi chwycić za maszynkę. Przerażała mnie perspektywa, że ktoś będzie z tym tatuażem chodził do końca życia. Ale teraz, w dobie pandemii (i tego że w sumie nie wiemy co przyniesie jutro), postanowiłam się przełamać! Maszynkę ufundowało mi grono najlepszych przyjaciół – to był najlepszy prezent urodzinowy! Resztę sprzętu dostałam pod, choinkę od męża. I jakoś się kręci! Póki co ćwiczę sama na sobie lub na najbliższych. Hasztag #uczymysiędziarać2021 powstał w zasadzie dla wszystkich początkujących tatuatorów, którzy chcą w tym roku nauczyć się tej sztuki. Póki co jestem na etapie rozsyłania swojego portfolio do okolicznych studiów tatuażu. Fajnie byłoby móc zreorganizować sobie tydzień, dzieląc go na parę dni dziarania i parę dni pracy w moim salonie fryzjerstwa alternatywnego. Właśnie taka przyszłość jawi się w moich marzeniach!

M.W.: Trzymam kciuki za rozwój twojej tatuatorskiej kariery i na sam koniec muszę zapytać…, “Co ty pleciesz” w tym Rybniku?

M.Ł.: “Co Ja Plotę”? Plotę warkoczyki i kręcę dredy. To tak pokrótce. Postanowiłam rzucić stałą pracę w 2018 roku p i stworzyć miejsce, jakiego do tej pory nie było na mapie Rybnika!

Więcej prac Moniki: @magiczne.cialo

Salon, prowadzony przez Monikę: @cotyplecieszrybnik

Dołącz do wyzwania #uczymysiedziarac2021: @cotydziarasz

Studio fryzur alternatywnych, w którym każdy może być po prostu sobą. Może pozwolić sobie na wyrażenie tego, co mu w duszy gra, poprzez niestandardową fryzurę. Zwracamy uwagę na zdrowie i kondycję włosów klienta – to nasz priorytet, chociaż nie stronimy od efektownych koloryzacji. Salon otworzyłam wspólnie z naprawdę wyjątkową osobą jaką jest Nikola Zientek. Przed rozpoczęciem działalności, znałyśmy się może parę miesięcy, a połączyły nas warkoczyki! Nikola przychodziła do mnie je zaplatać, jak jeszcze zajmowałam się tym w domu, po mojej pracy. Nikola jest niesamowitą stylistką fryzur. Obecnie, w naszym studiu to ona zajmuje się tym bardziej tradycyjnym fryzjerstwem…, ALE z nutą szaleństwa! Kolorowe włosy to jej konik! Nasz salon jest też wyjątkowy przez to, że pracujemy wyłącznie na kosmetykach wegańskich oraz nietestowanych na zwierzętach. Sama na co dzień nie tylko odżywiam się wegańsko; jestem weganką w pełnym tego słowa znaczeniu! Dlatego też nie wyobrażam sobie pracować na kosmetykach, które wcześniej zostały przetestowane na jakimś zwierzęciu.

M.W.: Czy tego typu usługi cieszą się dużym zainteresowaniem wśród Polek? Jak do Was trafić?

M.Ł.: Klientów mamy na pęczki i ten fakt cieszy nas obie. Odwiedzają nas niesamowici ludzie z różnych zakątków Polski. Jesteśmy obecni na Facebooku i Instagramie jako: „Co Ty Pleciesz – Studio Fryzur Alternatywnych Rybnik”. Przychodźcie śmiało! Odważcie się na jakąś szaloną metamorfozę, a na pewno nie pożałujecie.

Przydatne linki