Dominika „DeArt” Dolata: z tatuażem Ci do twarzy!
Z Dominiką przyszło mi rozmawiać nie raz, nie dwa (do tak utalentowanych osób warto wracać!). Po raz pierwszy opowiedziała o swojej sztuce na łamach magazynu „TATTOOFEST” w styczniu zeszłego roku. Od tego czasu sporo się zmieniło. Artystka nie tylko tworzy cyfrowe podobizny znanych osób, które „ubiera w tatuaże”; ostatnimi czasy poświęciła się również teksturowaniu 3D. Czy udało jej się zrealizować plany, jakie snuła jeszcze 2 lata temu? No i czy będziecie mieli okazję poznać ją osobiście na którymś z tegorocznych konwentów?
Rozmowa po latach
M.W.: Od naszej ostatniej rozmowy minęły…, chyba nie przesadzę jak powiem, że 2 lata! Miło, że zgodziłaś się na ponowny wywiad. Co zmieniło się w twoim życiu od tamtego momentu?
D.D: Racja, minęło trochę czasu. Za wiele się u mnie nie pozmieniało…, choć w ostatnim roku skupiłam się na grafice 3D, a ściślej rzecz ujmując – teksturowaniu modeli. Pewnie większość czytelników kojarzy “The Sims”. Obecnie robię grafiki do podobnej gry. Jest to swego rodzaju virtual life; tworzysz postać, poznajesz ludzi, rozmawiasz z nimi i tak dalej… Gra nazywa się “IMVU” i obok “Second Life”, to jeden z największych wirtualnych światów, a także swego rodzaju portal społecznościowy. W zasadzie, już od kilku dobrych lat zajmuję się teksturowaniem do tej gry (na przykład projektuję ubrania czy skóry), jednak wcześniej było to wyłącznie dodatkowe zajęcie, a teraz stało się moim głównym źródłem zarobku.
M.W.: Dlaczego skupiłaś się na teksturowaniu 3D? Czy było to spowodowane pandemicznym przestojem w branży tatuażu? Nad jakim projektem pracujesz obecnie?
D.D: W dużej mierze tak. Przez całą pandemiczną sytuację, znacznie zmniejszyła się ilość zamówień obrazów. Oczywiście nie dziwi mnie, że w gorszej sytuacji finansowej człowiek decyduje się wydawać pieniądze na coś bardziej przyziemnego niż sztuka. Natomiast, dzięki pandemii dużo ludzi przeniosło się do świata wirtualnego. Stąd decyzja, aby skupić się właśnie na tej dziedzinie mojej pracy. Jakieś 2 miesiące temu zostałam zaproszona przez pracowników “IMVU” – TogetherLabs – do naprawdę fajnego projektu (nawiasem mówiąc – to spore wyróżnienie! Zostać wybranym spośród ponad 50 tysięcy osób, w dodatku będąc artystką spoza USA). Zamierzeniem pracowników była organizacja jednego z pierwszych, wirtualnych pokazów mody, łączącego realnych projektantów z wielkiego świata fashion, mesherów (to oni modelują obiekty 3D) oraz teksturerów (czyli takie osoby jak ja). Projektanci przygotowywali szkice i moodboardy, opracowując “look” każdej z postaci. My natomiast przenosiliśmy ich pomysły na modele 3D. Genialny projekt! Projektantką w moim teamie była Mowalola; młoda Nigeryjka, której ubrania noszą między innymi: Kanye West, Kim Kardashian czy Naomi Campbell. Finalnie projekt doczekał się obszernego artykułu w amerykańskim “Vouge”! To dla mnie niesamowite wyróżnienie i naprawdę interesująca współpraca!
Powoli planuję wrócić do rysowania. Przed przerwą, wspólnie z ulubionymi tatuatorami, podjęliśmy ciekawą inicjatywę – ja rysowałam postać, tym razem bez tatuaży, natomiast dany tatuator ozdabiał ją wedle swojego uznania. To mogły być gotowe wzory lub tatuaże, rysowane na potrzeby konkretnej pracy. Na moim IG można zobaczyć efekty końcowe kilku współprac z takimi artystami jak: Candy Ink, Łukasz Kaczmarek, Magdalena Hipner, Ellena HellArt, Evil Yvonne czy Karol Szczygieł. A to nie koniec! Z pewnością będzie ich więcej! 🙂
M.W.: No właśnie, dobrze że podjęłyśmy ten temat! Czytelnicy serwisu zapewne domyślają się już, w jaki sposób malarstwo cyfrowe w twoim wydaniu jest powiązane z niszą tatuażu jednak…, dla ścisłości zapytam – co te dwie dziedziny mają ze sobą wspólnego?
D.D.: Każda z postaci, które rysuję, zawsze jest wytatuowana. Dotychczas samodzielnie decydowałam o tym, jakie tatuaże ozdobią ciało portretowanej osoby. Wybierałam projekty artystów z branży tattoo, których znam osobiście lub po prostu cenię sobie ich warsztat. Jednak – stale próbuję nowych rzeczy, czego dowodem są kolaboracje, o jakich wspomniałam wcześniej.
Rysuję zarówno przypadkowe osoby, (ludzi znalezionych na Instagramie, Pintereście), jak i znane osobistości. Także wśród moich prac znaleźć można wytatuowanych: Marylin Monroe, Kim Kardashian czy Dawida Podsiadło. Robię również grafiki na zamówienie. Każdy może zamówić swój portret „malowany” w cyfrowej wersji. Niektórzy sami wybierają tatuaże, w jakie chcą zostać “ubrani”, ale większość klientów zdaje się na mnie (śmiech)! Nie ukrywam, że najlepiej czuję się, gdy rysując decyduję o tym jakie wzory trafią na ciało portretowanej osoby…, aczkolwiek – zawsze pozostaję otwarta na wszelkie sugestie i propozycje! Staram się wysłuchać klienta, naprowadzić oraz zawsze służę pomocą, kiedy ktoś nie umie się zdecydować.
Czas weryfikuje plany
M.W.: Przejdę teraz do strony technicznej twojej pracy – masz swój ulubiony sprzęt do malarstwa cyfrowego i teksturowania 3D? Na jakim sprzęcie zazwyczaj pracujesz?
D.D.: Mój sprzęt pozostaje niezmienny od lat – mój skomponowany przed 7 laty komputerek wciąż śmiga, oby jak najdłużej. Rysuję na tablecie Wacom. Choć nie jest to ten “wypasiony” model, (gdzie tworzy się bezpośrednio na ekranie tabletu. Ja zawsze patrzę na ekran monitora, nie spoglądając na ręce) przyzwyczaiłam się do niego. Do portretów, malarstwa cyfrowego, jak i samego teksturowania 3D używam “Photoshop’a”. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się uzbroić w cierpliwość i nauczyć się modelowania 3D ale…, jeszcze nie ogarnęłam tego tematu w pełni.
M.W.: Czy udało ci się rozwinąć swoje tatuatorskie umiejętności od momentu naszej ostatniej rozmowy? Mówiłaś wówczas, że brakuje ci czasu, aby skupić się na szlifowaniu swojego warsztatu…
D.D.: No więc…, sprzęt do tatuowania dalej mam – nie sprzedałam maszynki (śmiech). Chyba jednak zostanę przy tablecie i komputerze. Skoro przez tyle lat nie zdecydowałam się na szlifowanie tatuatorskiego warsztatu to raczej już się nie przebranżowię. Aczkolwiek – sporadycznie, dla odskoczni od moich codziennych zajęć, zdarza mi się podziarać na sztucznej skórze, lub zrobić jakiś tatuaż dla znajomych. Wielu tatuatorów namawiało mnie, bym zajęła się tatuowaniem, ale chyba już dorosłam do decyzji, że pozostanę przy grafice.
Powrót do… przyszłości!
M.W.: Czy spotkamy cię na którymś z tegorocznych konwentów tatuażu w Polsce? Planujesz się tam wystawić, a może… wydziarać?
D.D.: Sporo czasu minęło od kiedy byłam na konwencie, to fakt. Ostatnio chyba… na “Tattoo Expo” w Opolu w 2019? Przez roczny przestój z powodu pandemii niewiele się działo, niestety. Teraz widzę, że konwenty powoli wracają. W tym roku chyba nie będę wystawiać się na konwencji, ale zobaczymy. Od nowego roku wracam z DeArt’em i moimi obrazami (śmiech)! Co do tatuowania podczas konwencji – mam już to za sobą, super przeżycie. Aktualnie pracuję dalej nad rękawami u Candy Ink. Połowa pracy już za nami! 🙂
M.W.: Gdzie zainteresowane twoim rzemiosłem osoby mogą się z tobą skontaktować, zamówić lub nabyć oryginalny obraz od ciebie?
D.D.: Wszystkich chętnych zapraszam na mój Instagram, gdzie można zobaczyć moje prace. W przypadku chęci zamówienia indywidualnego projektu – piszcie śmiało wiadomości prywatne właśnie na IG! Staram się odpowiadać jak najszybciej. Jak ktoś chce zerknąć na cennik oraz rozeznać się co i jak – polecam odwiedzić moją stronę internetową.