Kustom Konwent: Wrocław Tattoo Show 2020
Pierwszy konwent w tym roku, otwierający sezon festiwali, których organizacja nadal stoi pod znakiem zapytania. Trochę pogmatwana sprawa, nie sądzicie? Jak spełnić oczekiwania spragnionych tego typu imprez odwiedzających, godząc je jednocześnie z wytycznymi GIS-u? Cóż… organizatorzy tegorocznego Tattoo Show stanęli przed nie lada wyzwaniem. Jednak wrocławski Browar Mieszczański pomieścił wszystkich zainteresowanych; nie tylko fanów oldschoolowej motoryzacji, ale również entuzjastów sztuki tatuażu. W ten weekend stolica dolnego śląska stała się ostoją dla wielbicieli alternatywnych klimatów!
Do trzech razy sztuka…?
W miniony weekend po raz trzeci artyści tatuażu z różnych zakątków Polski, zebrali się na „Wrocław Tattoo Show” – imprezie organizowanej w ramach festiwalu „Kustom Konwent 2020″. Organizacja trzeciej edycji została przesunięta na połowę sierpnie, gdyż sytuacja epidemiologiczna oraz obostrzenia, dotyczące działalności salonów tatuażu, kompletnie sparaliżowały branżę. Patrząc z perspektywy czasu… była to bardzo dobra decyzja! Aż chce się zacytować słynne przysłowie: “Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”!
Wrocławski „Browar Mieszczański” to niezwykle klimatyczne miejsce. Industrialne budynki, betonowo-ceglane wnętrza oraz okalająca je, otwarta przestrzeń wystawiennicza. Chociaż powierzchnia tego obiektu nie może konkurować z innymi halami, w jakich zazwyczaj organizowane są tego typu eventy, dla nikogo nie zabrakło miejsca… z czym pewnie nie zgodzi się część osób, która przybyła na wydarzenie własnym samochodem. Ze względu na dużą ilość atrakcji, organizatorzy nie byli w stanie zapewnić miejsc parkingowych dla odwiedzających na terenie browaru. Cóż coś za coś…
Specjalnie wydzielone, tematyczne sekcje, ułatwiały zainteresowanym orientację. Na zewnątrz wystawiono customowe motocykle i amerykańskie auta zabytkowe. Nie zabrakło rozmaitych food trucków, kraftowego piwa, kilku barbershopów oraz strefy chilloutu, gdzie czas umilała muzyka zaproszonych zespołów. W tym roku swoją obecnością zaszczycili “The Harpagons”, “The Analogs” i “CF98”. Akustyczne aranżacje Harpagonsów, przeplatane z ostrzejszymi dźwiękami basu i mocnym wokalem artystów dwóch pozostałych formacji sprawiły, iż każdy fan ostrzejszych, punkowo-rockowych brzmień, mógł czuć się usatysfakcjonowany poziomem występów.
Nietypowe konkursy tatuażu
Z kolei wewnątrz budynków, w odseparowanych boxach, prężnie działali tatuatorzy. Sumarycznie, festiwal zgromadził 17 salonów z całego kraju. Nie zabrakło takich legend jak: Łukasz “Smyku” z “Dead Body Tattoo”, który wraz z Rafałem Hladko, zgarnęli 1-wsze miejsce w kategorii “Mały tatuaż kolorowy”. Poza tym można było spotkać również wiele tutejszych, dolnośląskich studiów jak: “Ink Blink”, “Longboard Ink”, “Omerta Tattoo” czy “Dziarsztat”. Właściciel tego ostatniego studia, Michał Motyka, zgarnął drugie miejsce we wcześniej wspomnianej kategorii konkursowej.
O jakości wykonanych podczas Wrocław Tattoo Show prac, decydowało jury w składzie: Tomasz Kołucki ze rybnickiego INK-Ognito, Anna Pająk, czyli rezydentka “Czarnego Złota” z Katowic oraz Tomasz “Sztos” z wrocławskiego “Celanfun”. Wyników nie ogłaszano ze sceny, aby ograniczyć ilość osób, gromadzących się w jednym miejscu, a więc o wygranej tatuatorzy dowiadywali się od prowadzącej, podchodzącej do każdego stoiska. Było to rozwiązanie, jakie nie usatysfakcjonowało zarówno artystów, jak i entuzjastów oglądania sztuki tatuażu na żywo. Jednak, tylko w ten sposób można było przeprowadzić konkursy, nie stwarzając zagrożenia. Ponadto, nagrodę specjalną ufundował Paweł Bubiak, osoba pełniąca pieczę nad marką “Loveink”. Wejściówkę na Konferencją Tatuatorską zgarnął Jack Galant z Łodzi. Artysta poza możliwością podpatrzenia innych doświadczonych fachowców w akcji podczas branżowego seminarium, zdobył także wyróżnienie za najlepszą dziarę pierwszego dnia konwentu!
Entuzjaści tej sztuki również zabrali swój głos, wyrażając opinie o zaprezentowanych pracach za pomocą głosowania on-line. W dobie wszechobecnego strachu przed wirusem, należy docenić tego typu rozwiązania.
Wrocław Tattoo Show, choć do największych festiwali nie należy, spełnił oczekiwania entuzjastów sztuki tatuażu. W końcu, po tak długiej przerwie, można było spotkać się ze znajomymi, zbić piątkę z ulubionymi artystami oraz… poczuć ten klimat. Klimat imprez, którym nam wszystkim tak bardzo brakowało! Pozostaje czekać na kolejne edycje. Miejmy nadzieję, że organizowane już w nieco innej rzeczywistości; bliższej tak wytęsknionej normalności!