Skip to main content

Robiąc tatuaż wspierasz fundację ratującą bezdomne psy i koty. Kupując wegański krem do pielęgnacji dziarek, przyłączasz się do walki z niehumanitarnym traktowaniem zwierząt futerkowych. Kolejny sposób na osiągnięcie sprzedażowego targetu? A może jednak “wydziarani” są wrażliwsi od reszty społeczeństwa?

Festiwal sprzeczności

Paradoks? Pozornie mogłoby się wydawać, że tak. Zjawisko to przeczy utartemu stereotypowi wytatuowanego kryminalisty; no bo przecież ten tusz pod skórą robi swoje! Zmienia charakter i usposobienie człowieka raz na zawsze. Oczywiście jest to zmiana na gorsze. Coraz częściej podczas konwentów można natknąć się na stoiska fundacji pomagających czworonogom. Zresztą, nawet nie musi to być festiwal tatuażu, czego doskonałym przykładem są cykliczne eventy, organizowane przez stowarzyszenie Otwarte Klatki. Na Veganmanię przychodzisz, żeby po prostu dobrze zjeść, a przy okazji możesz zrobić sobie fajną dziarkę. Przyłączając się do walki z przemysłem futerkowym w Polsce, decydujesz się na nowy wzór podczas „Tatuaży zamiast futra”.

Dlaczego, zarówno artyści jak i studia tatuażu, decydują się objąć patronatem tego typu akcje?

Można tłumaczyć to wyższym poziomem wrażliwości czy empatii osób, których codzienne życie związane jest ze sztuką. To jednak bardzo górnolotna teza. Życie w świecie pełnym altruistów, gotowych za darmo oddawać swój czas i pieniądze, byłoby piękne, ale nie pozwoliłoby przetrwać całej koncepcji. Czynnik łączący środowisko tatuażu z chęcią niesienia pomocy zwierzętom leży po drugiej stronie igły.

W pogoni za znaczeniem

“Nasz klient, nasz pan” – aż chciałoby się zacytować słynne twierdzenie, jednakże znowu bardzo upraszcza i spłyca ono całą koncepcję. Mało który klient wybiera studio tatuażu lub artystę na podstawie ilości współprac, nawiązanych z organizacjami charytatywnymi… chociaż zapewne znaleźliby się tacy, dla których to kryterium odgrywałoby istotną rolę. Szczególnie w obliczu ostatnich przemian oraz dyskryminacji pewnych grup społecznych nie tylko w naszym kraju, ale również na świecie.

Amatorzy sztuki tatuażu biorą udział w pogoni. Nieustannej pogoni za poszukiwaniem znaczenia. Przypisywanie symbolicznej wartości dziarom to wszak praktyka popularna. Wykonanie sobie wzoru w intencji pomocy bezbronnym istotom, nie powinno zatem nikogo dziwić, bo doskonale wpisuje się w ten schemat. Podobnie jak tatuaże, niosące wartości związane z wyznawaną filozofią lub wspierające grupy społecznie, które doświadczają nietolerancji ze stromy reszty społeczeństwa. Lubimy czuć, że to co robimy ma jakiś głębszy sens i jest to całkowicie zrozumiałe.

Jasne, możemy wspierać te organizacje na milion innych sposobów; i to robimy. Jednak tatuaże oraz cały proces przygotowawczy związany z ich powstaniem, bardzo mocno wzmacniają cały przekaz. A przecież właśnie o to chodzi.