Rafała miałam okazję poznać nieco ponad rok temu, na planie jednej z polskich produkcji telewizyjnych o tematyce sztuki tatuażu. Już wtedy, przed kamerami, udowodnił iż niestraszne mu wielogodzinne sesje tatuowania miejsc tak „hardkorowych” jak stopy! Jednak nie tylko wytrwałość czyni Rafała wyjątkowym człowiekiem; to osoba z niezwykle bogatym, intrygującym wnętrzem. Przy okazji naszej dzisiejszej rozmowy, postanowiłam dopytać go o początki przyjaźni z Łukaszem „Smykiem” – tatuatorem, który jest (i w przyszłości pozostanie!) autorem wszystkich tatuaży, jakie posiada Rafał. Dlaczego zdecydował się na full-bodysuit? No i najważniejsze… czy tatuowanie się może być swego rodzaju… stylem życia?
M.W.: Miałam przyjemność poznać cię podczas kręcenia drugiego sezonu programu „Polskie Dziary”; od tego czasu z pewnością stan „zatuszowania” Twojego ciała uległ zmianie. Jakim nowym elementem swojego bodysuit’a możesz się pochwalić?
R.H.: Zgadza się! Mieliśmy przyjemność poznać się na planie programu, który prowadziłaś wraz z Marcinem „Brzydalem” Maruszakiem. Od tego momentu przybyło mi kilka tatuaży, jednak zacznę po kolei. Otóż dwa dni po występie w waszym programie, wraz z ekipą „Dead Body Tattoo”, wyjechaliśmy na Epinal Tattoo Show we Francji, gdzie ruszyliśmy z trzydniowym projektem na mojej prawej nodze. Łukasz „Smyku” jak zwykle pokazał mistrzowską klasę i stworzył arcydzieło, które oprócz walorów artystycznych miało jeszcze głęboki przekaz. To wszystko przyczyniło się zdobycia pierwszego miejsca w konkursie Best Of Show. Następnie, na konwencji w Londynie, rozpoczęliśmy duży projekt obejmujący głowę, plecy i pośladki. Kontynuowaliśmy go w Brukseli oraz USA, jednak przez pandemię, plany trochę się nam pokrzyżowały i ten element nie jest jeszcze skończony.
M.W.: Jak wspominasz udział w tym jedynym, polskim programie o tatuażach?
R.H.: Udział w tym programie wspominam bardzo miło, ponieważ poznałem tam fajnych ludzi; pozytywnie zakręconych i zajaranych tatuażami tak jak ja!
M.W.: Dlaczego zdecydowałeś się na jednolity wzór, pokrywający całe ciało?
R.H.: „Horror-fantasy” to styl, w którym pracuje Łukasz. Bardzo przypadł mi on do gustu, więc postanowiłem wydziarać się właśnie w takiej stylówce. Prawdą jest, iż to bardzo odważna forma tatuażu… przez co uważam, że pasuje do mnie idealnie! (śmiech) Wszystkie prace, tworzące finalnie jedną całość, będą wykonane wyłącznie w klimacie „horror-fantasy” i wyłącznie przez jednego artystę, którego darzę ogromnym zaufaniem i nie boję się powierzyć mu swojej skóry! ?
M.W.: Jak zaczęła się twoja znajomość ze Smykiem?
R.H.: Ze Smykiem poznałem się przez naszego wspólnego przyjaciela, który prowadzi w naszym mieście klub sportowy „Cross Elite”. Mieliśmy przyjemność wspólnie trenować właśnie w tym miejscu.
M.W.: Co najbardziej ujęło Cię w jego stylówce?
R.H.: Jak już wspomniałaś Smyku ma specyficzny styl tatuowania i to właśnie wyróżnia go spośród rzeszy tatuatorów. Pracował nad nim przez kilka lat i promował go na całym świecie. W jego pracach urzekł mnie perfekcjonizm; każdy element zawsze jest dopracowany w najmniejszych szczegółach. Poza tym Łukasz robi to co kocha, ma w sobie prawdziwą pasję i nie kieruje nim chęć zarobku. ? Podczas każdej kolejnej sesji tatuowania obydwoje nie możemy doczekać się efektu końcowego. Jego tatuaże zawsze robią ogromne wrażenie, nie tylko na nas, ale również na innych ludziach z branży oraz osobach spoza środowiska.
M.W.: Czy tatuaże wpłynęły w jakiś sposób na to, jakim człowiekiem jesteś?
R.H.: Hmm… nie wiem, czy wpłynęły w jakiś znaczący sposób, ale na pewno utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem odważnym, cierpliwym, potrafiącym zachować spokój człowiekiem. Kolejne sesje nauczyły mnie również tego, jak bardzo ważna i przydatna jest umiejętność koncentracji i medytacja w życiu codziennym. Wydaje mi się, iż gdyby nie te umiejętności, ciężko byłoby mi wytrzymać trzydniowe maratony tatuowania!
M.W.: Często podróżujecie po świecie z ekipą „Dead Body Tattoo”, odwiedzając wspólnie wiele konwencji. Czy takie podróżowanie nie stały się dla ciebie swego rodzaju stylem życia?
R.H.: Owszem, dużo podróżujemy i bierzemy udział w konwencjach na całym świecie. To niezwykle ciekawe przeżycie, ponieważ poznajemy wiele ciekawych osób, nawiązujemy nowe znajomości i przyjaźnie . Przy okazji zwiedzamy ciekawe zakątki świata poznajemy obyczaje oraz regionalne przysmaki! (śmiech) Te podróże stały się poniekąd moim stylem życia, jednak na chwilę obecną, przez sytuację związaną z COVID-19, plany związane z wyjazdami na ten rok niestety nie zostały zrealizowane.
M.W.: Wydarzenia ostatnich miesięcy z pewnością pokrzyżowały część twoich planów, związanych z tatuażami, jednak z pewnością masz jakieś cele, które chciałbyś zrealizować jeszcze przed końcem tego roku, prawda?
R.H.: Cóż, nie będę mówił o moich celach i założeniach na ten rok, ponieważ wszystko co się teraz dzieje na świecie kręci się wokół pandemii. Co chwilę podejmowane są różne decyzje i sam nie wiem czy będę mógł podróżować i realizować swoje cele.