Niecały tydzień temu pisałam o wyjątkowej, charytatywnej akcji-licytacji, zorganizowanej przez fundację „W związku z rakiem”. Nadal możecie wziąć w niej udział i wspomóc jej podopiecznych, przygarniając na swoją skórę nowy wzór tatuażu! Nie będę jednak rozpisywać się na temat akcji; dzisiaj chciałabym przedstawić wam historię Joanny, niezwykle silnej i walecznej kobiety, która również pasjonuje się sztuką tatuażu. Joanna skorzystała z pomocy, oferowanej przez fundację, by rozprawić się z rakiem piersi. Chociaż to nie koniec zmagań z chorobą, Asia pozostaje pełna nadziei i optymizmu! Już teraz snuje plany na przyszłość; pragnie założyć rodzinę, wyjechać na zagraniczne wakacje oraz… upamiętnić wygraną walkę z rakiem nowym worem tatuażu!
Wyjątkowa historia Joanny
M.W.: Asiu na początek chciałabym zapytać cię czym zajmujesz się w życiu zawodowo?
J.A.: Jeśli chodzi o sprawy zawodowe; trochę skomplikowały się przez niechcianego gościa, jakim był rak piersi oraz związane z nim leczenie. Dużą przeszkodę stanowił także mój stan zdrowia w trakcie przyjmowania chemioterapii. Jednak z wykształcenia jestem technikiem kosmetycznym oraz od tego roku szczęśliwą posiadaczką tytułu licencjata z zakresu pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej. 🙂
M.W.: Poza pracą z pewnością masz jakieś pasje, którym poświęcasz swój wolny czas. Czym się interesujesz?
J.A.: Od kiedy moje życie obróciło się o 180 stopni otworzyłam się na nowości. Polubiłam publiczne wystąpienia i zaangażowałam się w różne akcje pomocowe. Przed zachorowaniem uwielbiałam biegać; brałam udział w zawodach dla kobiet z rakiem piersi. Nie wiedziałam wówczas, że i ja mam w sobie tego ”skorupiaka”. Uczęszczałam także na zajęcia pole dance i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze wrócić do tańca! Polubiłam czytanie książek, co wychodzi mi oczywiście na dobre…, ale poza tym uwielbiam tatuaże! Bacznie obserwuję to co dzieje się w Internecie. Śledzę poczynania Marcina “Kosi” Kosidowskiego, który jest bardzo zdolnym artystą!
M.W.: Interesuje cię sztuka tatuażu; jak doszło do tego, że postanowiłaś zrobić sobie pierwszy wzór?
J.A.: Tak, bardzo podobają mi się tatuaże. Pierwszy z nich zrobiłam kilka lat temu, a wykonał go Mateusz Berdzik. Może to nieco oklepany motyw, ale zdecydowałam się na kwiat róży. Nie wszyscy zagłębiają się w symbolikę tatuaży, ja natomiast kierowałam się znaczeniem. Róża bardzo często występuje w mitologii greckiej, gdzie kojarzona jest z Afrodytą i różanym krzewem, jaki wyrósł w kałuży krwi jej ukochanego Adonisa. Bogini miłości obrała kwiat róży za symbol swojego nieśmiertelnego uczucia. Ten kwiat ma wiele znaczeń. Tatuaż, jaki posiadam, odzwierciedla ewolucję mojej duszy, moje odrodzenie, ale także wiąże się z towarzyszącym mi bólem i miłością. Zanim go wykonałam minęło jednak trochę czasu, ponieważ chciałam, by był to przemyślany wybór.
Chcesz pomóc? Możesz to zrobić za pośrednictwem platformy Siepomaga. Twoje zaangażowanie sprawi, że Joanna wygra w tej nierównej walce z chorobą. Zbiórka na operację trwa do połowy grudnia.
M.W.: Rok temu twoje życie diametralnie się zmieniło, ponieważ zdiagnozowano u ciebie złośliwego raka piersi. Jakie emocje towarzyszyły ci w pierwszych miesiącach walki z chorobą?
J.A.: Dokładnie. Moje życie od dnia diagnozy bardzo się zmieniło. Podczas 1 miesiąca przepłakałam chyba każdy dzień; nie byłam gotowa na przyjęcie takiej wiadomości. Ogarniał mnie strach. Nieustannie towarzyszyły mi przerażające myśli: ile zostało mi życia, co będzie dalej, co z moimi planami…? Jednak gdy już na dobre ruszyło leczenie, rozpoczęłam cały cykl chemioterapii – podjęłam walkę i walczę do dziś!
M.W.: Musiałaś poddać się podwójnej mastektomii, aby zminimalizować ryzyko przerzutów.; myślę że to niełatwa decyzja dla każdej kobiety. Jak radzisz sobie z akceptacją swojego wyglądu po zabiegu?
J.A.: To nie lada wyzwanie, bardzo trudna decyzja dla kobiety. Byłam świadoma, że podwójna mastektomia może uratować mi życie, ponieważ mam genetyczne obciążenie BRCA1, a chciałam żyć jak najdłużej. I nadal chcę.
Jeśli chodzi o akceptację siebie… trudno mi o tym mówić. Przeszłam już 3 operacje, w tej chwili czekam na kolejną, gdyż pojawiły się powikłania; bólowe oraz (czego nie ukrywam) estetyczne. Bardzo przeszkadza mi przykurcz, który utrudnia codzienne funkcjonowanie. Czasem krępuje mnie to jak wyglądam po leczeniu, ale cały czas uczę się podchodzić do tego z większym dystansem. Musi minąć jeszcze trochę czasu zanim pokocham siebie na nowo.
M.W.: Kobiety często traktują tatuaże jako ozdobę; coś co w trudnych chwilach dodaje im pewności siebie. Czy w twoim przypadku było podobnie? Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
J.A.: Nie mogę wypowiadać się w imieniu wszystkich kobiet, ale wydaje mi się, że w pewien sposób tak jest. Tatuaż pomaga w akceptacji siebie, bo przykładowo, za jego pomocą można zakryć brzydkie blizny pooperacyjne. Przy niektórych zabiegach trzeba usunąć również brodawki, jeśli guzki znajdują się blisko, a trwała pigmentacja skóry pozwala je zrekonstruować. Kobieta, która patrzy na siebie w lustrze, dzięki temu czuje się lepiej, mimo że to tylko tatuaż.
M.W.: Przeszłaś już 3 operacje, w tej chwili zbierasz pieniądze na kolejną, która pomoże ci pozbyć się towarzyszącego na co dzień bólu. Czujesz, że dzięki temu zabiegowi w końcu rozprawisz się z traumatyczną przeszłością?
J.A.: Dokładnie, za mną już 3 operacje. W tej chwili czekam na kolejną, nierefundowaną. Zabieg miałby planowo odbyć się w grudniu, a jego celem będzie skorygowanie tego, co zostało wcześniej źle wykonane. Jeśli chodzi o moje odczucia względem grudniowej operacji… doktor Daniel Maliszewski wzbudza moje zaufanie. Zawsze znajdzie czas, by odpowiedzieć na pytania, które wzbudzają moje wątpliwości. Wierzę, że zrobi wszystko co w jego mocy bym odzyskała swoją kobiecość i mogła zamknąć ostatecznie temat operacji.
M.W.: Czy planujesz upamiętnić swoją wygraną walkę z rakiem jakimś wzorem tatuażu? Część kobiet, która przeszła pomyślnie leczenie onkologiczne, decyduje się na taki krok.
J.A.: Na pewno! (śmiech) Marzę o rękawie. Mam kilka pomysłów, które chciałabym zawrzeć w projekcie: z pewnością będzie to amazonka i lew, symbolizujące moją waleczną duszę. Identyfikuję je z moją wewnętrzną odwagą oraz siłą do przezwyciężenia życiowych problemów. Wizerunek lwa skłania nas do poszukiwania zaufania wewnątrz siebie, odnalezienia swojego prawdziwego “JA”.
M.W.: Na sam koniec chciałabym zapytać cię o twoje plany i marzenia, jakie pragniesz zrealizować w nadchodzącym roku?
J.A.: Każdego dnia marzę o tym, by powrócić do normalnego życia. Chciałabym skupić się na budowaniu relacji rodzinnej z narzeczonym, który mieszka bardzo daleko ode mnie. Chciałabym wrócić do pracy, wziąć ślub i pomyśleć o dziecku. A z takich niecodziennych marzeń… mam nadzieję, że uda mi się wyjechać do Grecji, bo nigdy nie byłam w ciepłych krajach. Pozwoliłoby mi to odetchnąć, uwolnić się od złych emocji i tego co mnie spotkało oraz nacieszyć się pięknem przyrody!
Autor:
Marta Wierzba