Historie prosto z salonów tatuażu: błędy młodości i inne wtopy
Dziś po raz kolejny przedstawiamy wam historie kilkorga niezwykle odważnych entuzjastów sztuki tatuażu (oraz jednego tatuażysty!). Dlaczego odważnych? Cóż, sami przyznajcie – podzielenie się z innymi na forum publicznym swoją największą, tatuażową wpadką wymaga nie lada śmiałości, prawda? Błędy młodości, najgorsze tatuaże, wtopy i inne śmieszne historie…, zachęcamy do lektury!
Kiedy kolega proponuje ci tatuaż
Z pewnością nie raz, nie dwa słyszeliście, aby nie godzić się na dziarkę po znajomości; szczególnie, jeśli wasz znajomy jest domorosłym tatuatorem. Wówczas taka spontaniczna decyzja może nieść ze sobą fatalne konsekwencje. Jednak…, co zrobić w sytuacji, kiedy „babol” już raz został poprawiony, a dziara nadal nie spełnia naszych oczekiwań?
Ech, moja największa wtopa to tatuaż na brzuchu. Miałam 16 lat, kiedy robił mi go kolega i niestety…, dziata okazała się dużym babolem. Później drugi kolega, który tatuował nawet całkiem dobrze stwierdził, że mi go poprawi i… nietety też nic z tego nie wyszło. Stwierdziłam, że do 3 razy sztuka! Poprosiłam profesjonalistę o pomoc w naprawieniu tego z czym zostałam. Cóż, może nawet udałoby się uratować ten wzór, ale z bólu nie wytrzymałam sesji. Żeby zakryć nieudany projekt musiałabym zdecydować się na naprawdę sporej wielkości tatuaż…
Mówi Kamila, członkini grupy „Pasjonaci tatuażu”
Mogłoby się zdawać, że to sytuacja bez wyjścia. Ale słynne przysłowie głosi – do trzech razy sztuka! Jeśli jesteście w podobnej sytuacji co Kamila – warto zacisnąć zęby i odnowić kontakt z profesjonalistą, który podejmie się coveru. Miejcie na uwadze, iż laserowe usuwanie tatuażu boli bardziej, niż nawet kilkugodzinna sesja, zwieńczona wbijaniem horrendalnych ilości białego tuszu! A skoro już o białym tuszu mowa…
Ach…, ten biały tusz!
Nieporozumienia i przejęzyczenia zdarzają się każdemu. To rzecz naturalna. W końcu każdy z nas ma prawo do błędu; jesteśmy tylko ludźmi. Dlatego też zawsze zwracamy wam uwagę na klarowne komunikowanie swoich potrzeb oraz oczekiwań tatuatorowi, do jakiego zwracacie się z prośbą o projekt. Bo niestety…, błędy w przypadku sztuki trwałego ozdabiania ciała są niewybaczalne i zostaną z nami na całe życie. Czasami jednak różnego rodzaju pomyłki stają się anegdotami, jakie wspominały z uśmiechem na ustach! Tak też było w przypadku klienta, który zdecydował się odwiedzić Roberta, właściciela i jednocześnie tatuatora ze studia „Robi Tattoo” z Bogatyni:
Mój (prawie) mąż i jednocześnie tatuator, spokojnie „dziabie” sobie w studiu klienta. Robert specjalizuje się w realizmie i projekt, nad jakim pracował, zakładał cieniowanie przy użyciu białego tuszu. No więc…, praca powoli zmierza ku końcowi, więc między obiema stronami wywiązuje się taka oto rozmowa:
Robert: No to sobie teraz dowalimy białego i będzie gitara!
Klient: Nie dzięki, bo ja słabe serce mam. Kiedyś waliłem ale od kilku lat nie biorę…
Wyraz twarzy klienta, śmiech i zażenowanie – bezcenne! Nigdy tego nie zapomnę!
Mówi Dominika, partnerka Roberta.
Nie chwytaj za maszynkę, jeśli nie jesteś tatuażystą
Chociaż czasami kusi nas, żeby spróbować swoich sił w tatuowaniu; lepiej eksperymentować na sztucznej skórze, a nie na własnej lub (tym bardziej) znajomego! Samodzielne tatuowanie może przysporzyć problemów profesjonalistom – to zupełnie inny rodzaj odczucia, wymagający nie lada doświadczenia. Nawet proste motywy nie jest łatwo odwzorować na własnym ciele…, nie wspominając o tym, że możemy skończyć z tatuażem „do góry nogami”.
Miałam 15 lat, kiedy sama postanowiłam wytatuować sobie cytat z jednej z piosenek „2Pac’a” – bardzo lubiłam go słuchać za młodu. Pożyczyłam od kumpla maszynkę i „nagryzdalam” napis, który niestety mi się zlał, a później porobiły się tam jakieś bąble. Całe szczęście zakryłam już tego babola…
Mówi Dorota, członkini grupy „Pasjonaci Tatuażu”
Dobre intencje…
Ludzie bardzo często decydują się na zakrywanie blizn za pomocą tatuaży. Tego typu działania pozwalają rozprawić się z (niekiedy trudną) przeszłością. Czy bliznę można zakryć dziarą? Niestety, niektórzy artyści nie podejmują się tego typu wyzwań, nauczeni doświadczeniem, że tkanka bliznowata jest bardzo trudna we współpracy. Nigdy nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć jak tusz będzie zachowywał się na uszkodzonej skórze, dlatego lepiej skonsultować swój pomysł z dermatologiem oraz kilkoma artystami, zanim podejmiemy tego typu decyzję.
Chciałam zakryć brzydką bliznę, która została ze mną po wycięciu nerki. Parę lat temu byłam na tyle zdesperowana, że z ofertą „pomocy” wyszedł kolega mojego (jeszcze wtedy) partnera. Niestety, kiedy zobaczyłam pierwsze kreski od razu wiedziałam, że wyjdzie z tego… totalna porażka. Teraz w sumie nie wiem czego bardziej się wstydzę: tego „czegoś” z czym zostałam, czy pooperacyjnej blizny. Jednak…, dzięki tej sytuacji nauczyłam się, że nie należy pochopnie podejmować tak wiążących decyzji. Zawsze lepiej zastanowić się nad studiem oraz wybrać właściwą osobę.
Mówi Marta, administratorka grupy „Pasjonaci Tatuażu”
Tekst powstał dzięki uprzejmości członków facebookowej grupy "Pasjonaci tatuażu".