Skip to main content

LIHO – MASKI KITSUNE

 

Nie od dziś wiadomo, że dziary to nie jedyne pasje utalentowanych tatuażystów. Często artyści łączą to zamiłowanie z malarstwem, grafikami, bądź innymi, artystycznymi pracami. Nie inaczej jest w przypadku Marty Hołdernej, która oprócz specjalizowania się w graficznych dziarkach, wraz z Grzegorzem Lisem, wykonuje maski, które są prawdziwym dziełem sztuki! Kilka tygodni temu premierę miał jej kolejny projekt LIHO, nad którym pracowała przez ostatnie kilka miesięcy.

 

Prawdziwe dzieło sztuki wymyślone podczas kwarantanny

 

D.B: Na sam początek dość podstawowe pytanie. Skąd wziął się pomysł na stworzenie pierwszych masek i jak zaczęła się ta przygoda? 

M.H: Pomysł przyszedł sam pewnego ranka, gdy przebywaliśmy na kwarantannie. Jak można się domyślić, miałam wtedy sporo czasu na myślenie☺️ Stwierdziłam, że maski japońskie to świetna podstawa do wyklejenia ich koralikami! Miałam przy tym nadzieję, że nikt wcześniej na to jeszcze nie wpadł i projekt będzie inny niż wszystkie!  W końcu to japońskie maski, wyklejone techniką prosto z Meksyku, a do tego wykonane w Polsce.

D.B: Jesteśmy kilka tygodni po premierze Twojego kolejnego projektu “LIHO”. Jak zaczęła się przygoda właśnie z nim?

M.H: Poczułam zmęczenie tematyką czaszek i szukałam od dłuższego czasu nowego, świeżego pomysłu. Na myśl wpadły mi japońskie demony Yokai oraz maski znane z teatru Noh. W trakcie wyklejania pierwszej z masek (maski również lepiłam sama), poprosiłam mojego partnera – Grzegorza Lisa, o namalowanie pod nie obrazów. Uważam, że jego malarstwo idealnie wpisuje się w klimat moich prac. Nie myliłam się! 

 

 

“Słowo KITSUNE w języku japońskim oznacza LISA. Zwierzę uważane za sprytne i zwodnicze, któremu przepisuje się magiczne zdolności. “

 

D.B: Projekt LIHO jest związany z kulturą japońską. Dlaczego ona?
M.H: Pojawiło się to w mojej głowie naturalnie, ponieważ japońskie motywy i demony często przewijają się przez tematykę tatuaży. To było oczywiste, że prędzej czy później musiałam na to wpaść ?

 

 

D.B: Nie da się nie zauważyć staranności, którą musieliście włożyć w ten projekt. Jak długo zajęła praca nad poszczególną maską?

M.H: Za każdym razem staram się podliczyć ilość godzin spędzoną nad koralikową pracą, albo oszacować ilość koralików. Niestety jeszcze nigdy mi się to nie udało. Mogę jednak powiedzieć, że w tym przypadku każda z masek zajęła około dwóch miesięcy.

 

D.B.: Wasz projekt zwieńczyła sesja promocyjna, którą miałam okazję także oglądać z bliska. Kto pomagał Ci w jej realizacji? 

M.H: Zacznijmy po kolei: pozowała ze mną Aga Kowalczyk (piercerka). Agnieszkę poznałam podczas klejenia pierwszej z masek. Już wtedy wiedziałam, że będzie to idealna modelka do tego projektu – piękna oraz posiadająca sporą wiedzą na temat japońskiej kultury i sztuki! Zdjęcia wykonał Mateusz Chrąchol; młody chłopak z otwartą głową. Jego poczynania śledziłam już od dawna i bardzo chciałam z nim współpracować. Jak widać, udało się! Makijaże zmalowała moja ukochana Kasia Latajka. Jest to dziewczyna wielu talentów, z którą często współpracuje przy różnych sesjach i projektach, więc przy tym nie mogło być inaczej.  W prawdziwe, vintagowe kimona ubrała nas marka kimono.new.age, co nadało  sesji niesamowitego klimatu.

Przydatne linki