Kamil Czapiga: w świecie sztuki eksperymentalnej
Sfery badawcza oraz artystyczna oddziałują na siebie symbiotycznie od dawien dawna…, ten kto uważa, że w nauce nie ma miejsca na kreatywność jest w błędzie! Optyka, chemia i technologia to integralne części artystycznego projektu „Cosmodernism” katowickiego tatuatora Kamila Czapigi. Mikroskop umożliwił mu eksplorację zjawiskowego świata, którego większość z nas prawdopodobnie nigdy nie będzie miała okazji zbadać. Cóż, nawet jeśli nie załapiecie się na „mikroskopowe jam session” Kamila, możecie podziwiać efekty jego twórczej pracy w Internecie.
Piękno w skali mikro
M.W.: Z wykształcenia jesteś grafikiem, zawodowo zajmujesz się tatuażem; skąd więc zainteresowanie tworzeniem sztuki w mikroskali?
K.Cz.: W ciągu ostatnich kilku lat dość mocno zmieniło się postrzeganie przeze mnie sztuki i ogólnej działalności artystycznej. Tatuuję od 8 lat, więc studia projektowe to już zamierzchła przeszłość, która jednak pozostawiła we mnie trwały ślad. Kreatywny pęd steruje moim życiem od kiedy pamiętam. W pewnym momencie swojego rozwoju oraz drogi, którą obrałem jako tatuator zrozumiałem, że nie ma sensu zamykać się tylko na jedną, ściśle określoną dziedzinę w świecie kreacji. Można przecież tworzyć rozmaite rzeczy, operując zróżnicowanymi środkami wyrazu. To wywołało kaskadę zdarzeń, jaka doprowadziła mnie do miejsca, w którym aktualnie się znajduję.
Przez długi czas, najpierw w formie zabawy, a z czasem w kontekście poszukiwań formalnych, pociągały mnie optyka i światło. Zjawiska niedostrzegalne gołym okiem, przetwarzanie obrazu, różnego rodzaju zagadki wizualne, połączone z technologią – to były tematy, które mocno pobudzały moją ciekawość. Na swoje 28 urodziny, czyli 2 lata temu, dostałem od przyjaciół pierwszy mikroskop. Ten przyrząd wywrócił świat mojej twórczości do góry nogami. Zbiegło się to w czasie z narastającą potrzebą zmiany; tatuowanie stało się dla mnie rutyną. Oczywiście nadal czerpałem z pracy sporo satysfakcji, ale zrozumiałem, że potrzebuję w życiu jakiegoś kreatywnego wentylu bezpieczeństwa, umożliwiającego ekspresję poza niszę tatuażu i ilustracji. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że tamto zdarzenie uratowało wówczas moje postrzeganie pracy, jak i odblokowało kompletnie nową „planszę” w moim życiu.
Przez pierwsze kilka miesięcy spędzałem długie godziny przed mikroskopem, poszukując i obserwując różne reakcje, projektując pierwsze preparaty. Zacząłem od przegrzebania wszystkich szafek w kuchni i studiu, w celu znalezienia potencjalnie reaktywnych płynów; wszystko co było pod ręką mieszałem i zakrapiałem na szkiełka. Mój brak wiedzy z dziedzin mikroskopii oraz chemii, budził jeszcze większą ciekawość i jeszcze większą chęć poznania wszystkich możliwości tego medium. Tak narodził się w mojej głowie koncept projektu „Cosmodernism”, który stał się integralną częścią mojego życia od września 2019 roku.
M.W.: “Malarstwo molekularne” czyli sztuka pod mikroskopem. Co – poza oczywistym wykorzystaniem narzędzi, które przeciętnemu odbiorcy sztuki kojarzą się raczej z pracą laboranta – wyróżnia tego rodzaju prace na tle innych form sztuki nowoczesnej?
K.Cz.: Pojęcie sztuki nowoczesnej jest nieskończenie szerokie. Dlatego nie chciałbym jakkolwiek pochopnie wartościować swojej twórczości jako wyjątkowej, znając spektrum działań innych artystów, obracających się w świecie eksperymentalnych sztuk wizualnych. Osobiście za najbardziej pociągający i unikatowy uważam sam proces. Zdjęcia oraz filmy są tak naprawdę jedynie skutkiem ubocznym sesji mikroskopowych (które są dla mnie niesamowitym zjawiskiem). Staram się regularnie spędzać czas z przyjaciółmi, organizując „mikroskopowe jam session”, niejednokrotnie z muzyką na żywo. Wtedy każdy ma możliwość zasiąść przy mikroskopowym kokpicie, by zakosztować tej dziwacznej satysfakcji, płynącej z manipulowania materią. Trwające wiele godzin eksperymenty, poszukiwanie satysfakcjonujących i pociągających reakcji, autorskie modyfikacje samego mikroskopu, świadomość bezkresu możliwości – to jest coś, co mnie niesamowicie nakręca! Mam w głowie dziwne poczucie bezpieczeństwa związane z tym, że w mikroskopii kreatywnej ciężko natrafić na szklany sufit, który uniemożliwi dalszą eksplorację tego zjawiskowego świata.
M.W.: Ile czasu spędzasz nad jednym projektem? Czy możemy mówić, że część twoich prac to (dosłownie) wynik eksperymentów?
K.Cz.: Cały proces, który ja jako obserwator kontroluję, nazywam zjawiskiem inicjowania przypadków. Jak już wcześniej wspomniałem, moja wiedza z zakresu mikroskopii czy chemii była praktycznie zerowa, zanim zetknąłem się z narzędziem, jakim jest mikroskop. Zamiast ubolewać nad niewiedzą zrozumiałem, że nieznajomość pewnych laboratoryjnych nawyków, cechujących innych mikrofotografów, mogę wykorzystać jako swego rodzaju filozofię w tworzeniu preparatów. Mój brak obycia z tym medium i brak informacji o tym „co wolno, a czego nie wolno”, sprowokowały mnie do różnych dziwnych eksperymentów, które dały (i nadal dają) mi bardzo dużo satysfakcji. Mimo że wiem coraz więcej i nieustannie chłonę nowe informacje, cały czas staram się pielęgnować w sobie to pierwotne, naiwne i beztroskie podejście do mojego projektu. Czasami im mniej wiemy, tym lepiej dla efektu końcowego.
Czy naukowiec może zostać artystą?
M.W.: Nawiązując do poprzednich pytań – czy to oznacza, że każdy badacz, biolog lub chemik, może zostać artystą?
K.Cz.: Według mnie każdy może zostać artystą. To zależy tylko od tego jak sami postrzegamy to, co wychodzi spod naszej ręki. Ważny jest nasz sposób myślenia oraz intencje, które nami kierują. Proces tworzenia sztuki rozpoczyna się w głowie. Ja nie mam pojęcia o chemii, a moja twórczość się na niej opiera (śmiech)! Wszystko jest możliwe.
M.W.: Masz jakieś swoje ulubione chemikalia, preparaty, po które sięgasz zdecydowanie najczęściej?
K.Cz.: Myślę, że jednym z największych przełomów dla mnie, jeśli chodzi o preparaty, było poznanie właściwości magnetycznych substancji zwanej ferrofluidem. Zmodyfikowałem swój mikroskop tak, by móc swobodnie operować tą cieczą za pomocą regulowanej mocy magnesów; wówczas sprawia ona wrażenie żywego organizmu. Przy odpowiednim przygotowaniu preparatu możemy niemal w pełni kontrolować zachowanie substancji. Uważam, że ferrofluid jest bardziej grywalny niż niejedna dobra gra na Playstation (śmiech)!
M.W.: Możliwe, że się mylę, ale przeglądając twoje media społecznościowe mam poniekąd wrażenie, że inspirujesz się poczynaniami Krzysztofa Gonciarza. On również sprawia wrażenie człowieka zafascynowanego procesem twórczym, który cały swój wolny czas poświęca pasji. Kto jest twoją inspiracją?
K.Cz.: Ciekawe spostrzeżenie. Myślę, że jeśli chodzi o pasję związaną z procesem twórczym i zachwytem otaczającym nas światem, na pewno wiele nas łączy. Znam twórczość Krzysztofa, wiem, że on również obserwuje moje poczynania; Internet jest przecież nieskończonym źródłem wszechinspiracji. Na pewno współdzielimy podejście do kwestii związanych ze sztuką w ujęciu ogólnym, jednak nie widzę tutaj bezpośredniego wpływu. Artystami, którzy wywarli największy wpływ na moje działania w projekcie są na pewno: Karl Gaff, Justin Zoll oraz Atsushi Harata – to ich twórczość poznałem na początku swojej drogi z mikroskopem. Do nich, w pierwszej kolejności, skierowałem się z prośbą o pomoc w wyborze najlepszego sprzętu i wsparcie w rozwiązaniu podstawowych problemów, związanych z rejestrowaniem obrazu. Twórczość tej trójki uświadomiła mi najdobitniej nieskończone wręcz możliwości, drzemiące w świecie sztuki eksperymentalnej.
Sztuka mikroskopowa, utrwalona na skórze
M.W.: Tatuaże, jakie projektujesz, to poniekąd totalne przeciwieństwo twojego projektu artystycznego. Czy nie kusi cię, aby spróbować przenieść niektóre molekularne dzieła na skórę klientów?
K.Cz.: Pierwsze tego typu projekty są już w toku. Czerpię niesamowicie dużo satysfakcji z faktu, że moja twórczość eksperymentalna zaczęła wpływać na działania tatuatorskie. Mam nadzieję, że w przyszłości zgłosi się do mnie więcej osób, gotowych na odważne, abstrakcyjne motywy.
M.W.: Na sam koniec chciałam cię zapytać czy planujesz jakieś guest spoty w tym roku?
K.Cz.: Aktualnie staram się raczej skupić na pracy w swojej prywatnej pracowni w Katowicach.
A czy Wy słyszeliście o sztuce mikroskopowej i projekcie „Cosmodernism”? Jeśli projekty Kamila wywarły na Was wrażenie, więcej inspirujących obrazów czy wzorów tatuaży znajdziecie na profilach w mediach społecznościowych artysty.