Filip „Wolan” Wolański
Filip to utytułowany zawodnik MMA z Krakowa; miasta słynącego z wielu znakomitych salonów tatuażu. Zainteresowanie sportem, jak i tatuażem, miały u niego wspólne początki, gdyż obie pasje sięgają czasów wczesnego dzieciństwa. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a życiowe priorytety sportowca nieco się pozmieniały. Jednak tatuaże, które przez te wszystkie lata stały się swoistym zapisem drogi, jaką przeszedł Filip – pozostały. W dzisiejszej rozmowie „Wolan” opowie na ich temat nieco więcej.
Filipie, kiedy zaczęła się twoja przygoda ze sportami walki? Od kiedy zajmujesz się MMA zawodowo?
Moja przygoda ze spotami walki rozpoczęła się, gdy miałem 13 lat. Trafiłem wtedy na salę bokserską i bardzo mi się tam spodobało. Wcześniej, gdy miałem 8 lat, trenowałem jakiś czas judo; ale to sporty uderzane skradły moje serce. W wieku 17 lat zacząłem uczęszczać na kick-boxing, a niecałe dwa lata później trafiłem do MMA. I tak już zostało. (śmiech) W 2012 roku zacząłem już walczyć zawodowo.
Zastanawia mnie czy tatuaże są popularne wśród zawodników? A może twój przykład stanowi wyjątek od reguły?
Wielu zawodników posiada tatuaże. Nie każdy jest cały wytatuowany (chodź tacy też się zdarzają), ale mają przynajmniej po kilka wzorów lub większych kompozycji, przykładowo rękaw, klatka piersiowa i tak dalej…
Skąd wzięło się w ogóle twoje zainteresowanie sztuką tatuażu?
Od kiedy tylko pamiętam lubiłem tatuaże. Zaczęło się oczywiście w dzieciństwie, od gum „Turbo”. Następnie podczas każdych wakacji, na które jeździłem wspólnie z dziadkami, robiłem sobie tatuaże z henny. To było popularne w wielu nadmorskich miejscowościach. (śmiech) Mimo negatywnego nastawienia ze strony mojej mamy wiedziałem, że na pewno stanę się w przyszłości posiadaczem prawdziwej dziary. Pierwszą zrobiłem w wieku 16 lat, również na wakacjach, nad jeziorem. Mój kolega sam skonstruował własną „maszynkę” i próbował robić tatuaże innym znajomym. Po kilku latach udało mi się go przykryć, bo jak zapewne się domyślacie – nie był to wzór, jakim chciałbym się chwalić. (śmiech)
Czy myślisz, że dziary, które posiadasz, wzbudzają swego rodzaju strach, respekt u przeciwnika podczas walki na ringu?
Nigdy nie myślałem o nich w tych kategoriach. Wszystkie tatuaże, jakie mam na ciele są symbolami mojego życia. Upamiętniają ważne wydarzenia; traktuję je jako swoisty pamiętnik, który daje mi siłę w trudnych chwilach. W sportach walki wygląd nie gra roli, każdy kto walczy zawodowo doskonale o tym wie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ludzie na pewno obierają inaczej „wymalowanego” zawodnika od „czystego”… ale tam, w klatce to nie tatuaże walczą, a ludzie! (śmiech)
Wytrzymałość i odporność na ból, jakiej wymagają sporty walki, przydała ci się kiedyś podczas sesji tatuażu?
Zdecydowanie tak. Wiadomo ból zadany w wyniku uderzenia jest całkiem inny, niż ból jakiego doświadczamy podczas tatuowania. Myślę, że tu największą rolę odgrywa psychika. Mimo, iż niejednokrotnie cierpiałem na fotelu u tatuatora, potrafiłem przezwyciężyć z ból, co w efekcie pozawalało dokończyć sesję.
Powiedz mi, czy posiadasz dziarę upamiętniającą jakiś sukces w twojej karierze?
Tak jak wcześniej wspomniałem – każdy tatuaż upamiętnia jakąś ważą chwilę czy okres w moim życiu, więc można powiedzieć, że tak. Chociaż nigdy nie zrobiłem tatuażu po jakiejś konkretnej wygranej.
Jesteś wierny jednemu artyście, czy może wręcz przeciwnie? U kogo się tatuujesz, jeśli nie jest to oczywiście tajemnicą.
Tatuowałem się u kilku osób. Pierwszym tatuatorem był artysta o pseudonimie Arczi; pochodził Krakowa, ale aktualnie siedzi gdzieś za granicą. Robił różne tatuaże, nie specjalizował się w konkretnej stylówce. Później zacząłem bardziej interesować się tematem i zauważyłem, że wielu tatuatorów ma swoją specjalizację, niszę. Tak trafiłem do Bartka Kosa, teraz znanego jako Kos Tattoo. Wcześniej pracował w krakowskim studiu Kult Tattoo, z którym jestem związany do dziś. Poszukiwałem kogoś, kto wykonuje komiksowe tatuaże i pod jego igłę trafiłem z polecenia znajomego. Prace Bartka zajmują najwięcej miejsca na moim ciele. Mam też dziarki od Sicoera; jest to lettering, bo napisy inspirowane graffiti są specjalnością SICO. Poza tym odwiedziłem również Piotrka Bembna oraz trzech innych tatuatorów, których prace również noszę z dumą.
Jakie masz plany na resztę tego roku? (zarówno te zawodowe, jak i te związane z tatuażem)
Aktualnie czekam na moją córkę, która urodzi się za tydzień! ? Już teraz wiem, że na pewno to wydarzenie upamiętnię jakimś rysunkiem na swoim ciele. (śmiech) Póki co sport zawodowy zszedł na drugi plan, ponieważ prowadzę firmę, a to zajmuje dużo czasu. Niebawem wystartuje kolejna działalność, którą będę miał przyjemność współtworzyć; to też mocno obciąży mnie czasowo. Do tego dochodzi oczywiście rodzina… także mam tymczasową przerwę od startów. Jednak, jak już się wszystko poukłada to mam nadzieję, że będę mógł zaprezentować się przed Wami w kolejnym pojedynku.
Dzięki za rozmowę!