Autor zdjęcia: Bubusława Górny
Beata „Pierce Beti” Kwaśniewska
Do tej pory na naszym blogu nie ukazywały się wywiady z piercerami… co osobiście uważam za bardzo krzywdzące przeoczenie! Modyfikacje ciała to dziedzina niezwykle szeroka, więc grzechem byłoby nie wspomnieć o osobach zajmujących się wykonywaniem kolczyków. Niemal w każdym studiu tatuażu można skorzystać z usług piercera. Warto wiedzieć, po czym poznać profesjonalistę, gdyż decyzja o nowym kolczyku może nie jest aż tak wiążąca, jak ta o nowym tatuażu, ale równie istotna z perspektywy naszego zdrowia i bezpieczeństwa. O piercingu porozmawiam z Beatą „Pierce Beti” Kwaśniewską, prezeską Stowarzyszenia Proffesional Pierces Poland.
M.W.: Od jak dawna zajmujesz się piercingiem?
B.K.: Przekłuwam regularnie od 2011 roku. Mniej więcej 2 lata wcześniej zaczęłam już dużo czytać i uczyć się w tym kierunku. Raz na jakiś czas zdarzało mi się również wykonywać pojedyncze przekłucia.
M.W.: Dlaczego w ogóle zdecydowałaś się zostać piercerką?
B.K.: To trochę długa historia. Zanim zaczęłam przekłuwać potrafiłam godzinami czytać wpisy na forum o modyfikacjach ciała. Byłam na bieżąco ze wszystkim, co się tam pojawiało. Bardzo ciekawił mnie ten temat. Postanowiłam wykonać sobie jakieś przekłucie – zamówiłam pierwsze kolczyki i szczypce. Już wtedy wiedziałam, że muszę je najpierw wysterylizować. W tamtym czasie w moim rodzinnym mieście był tylko jeden salon tatuażu. Poszłam tam więc zapytać czy mają autoklaw, i czy mogą wysterylizować mi narzędzia. Nie mieli, ale szef już podczas tej wizyty zapytał mnie czy nie chciałabym u nich przekłuwać. Miałam zaledwie 17 lat. Chyba właśnie wtedy zdecydowałam, że pieniądze z osiemnastki przeznaczę na kurs piercingu i zostanę piercerem.
M.W.: Edukacja z zakresu poprawnego i bezpiecznego wykonywania przekłuć jest niezwykle ważna, prawda? Czy to dlatego zdecydowałaś się założyć Polskie Stowarzyszenie Piercerów?
B.K.: Zdecydowanie edukacja w kierunku technik piercingu, higieny oraz bezpieczeństwa podczas pracy jest bardzo istotna. Ja pomimo niemal 10 letniego doświadczenia nadal staram się rozwijać i szkolić. Stowarzyszenie Professional Piercers Poland powstało przede wszystkim w tym celu. Jest świetną przestrzenią do rozwoju dla piercerów, ale też organizacją, która dużo uwagi poświęca edukacji osób zainteresowanych piercingiem – czyli również naszej klienteli. Myślę, że wraz ze wzrostem świadomości klientów co do higieny i tego, jak powinno wyglądać dobrze wykonane przekłucie, będzie również wzrastał poziom wiedzy oraz umiejętności samych piercerów. W tym miejscu chciałabym też uściślić pewne kwestie. Stowarzyszenie zostało założone przez 17 piercerów z całego kraju i zarejestrowane na początku 2018 roku. Ja od początku zajmowałam się formalnościami związanymi z prowadzeniem organizacji pozarządowej. Natomiast prezesem PPP jestem od końca 2019 roku.
M.W.: Ilu członków obecnie liczy stowarzyszenie i jak można do niego dołączyć?
B.K.: Obecnie do PPP należy 27 członków. Dołączyć można wysyłając do nas wypełnioną deklarację członkowską wraz z załącznikami. Stanowią one potwierdzenie spełnienia wymogów. Niezbędne jest np. dwuletnie doświadczenie w pracy jako piercer, praca w studiu piercingu, tatuażu, lub w salonie kosmetycznym. Konieczne jest także potwierdzenie sanepidu o odbiorze lokalu, w którym pracuje piercer, oraz korzystanie ze sterylnej, certyfikowanej biżuterii. Cała lista wymagań oraz tego co trzeba zrobić, aby dołączyć znajduje się na naszej stronie.
M.W.: Zaobserwowałaś jakieś realne zmiany w branży, odkąd organizacja zaczęła działać?
B.K.: Na tym etapie ciężko jest mówić o dużych zmianach, ponieważ stowarzyszenie funkcjonuje dosyć krótko. Wśród obecnych członków widzę ogromną chęć wspólnego rozwoju, i dużą otwartość na dzielenie się posiadaną wiedzą. Każde nasze spotkanie obfituje w wymiany doświadczeń. Staramy się na bieżąco sobie pomagać, i często rozmawiamy na naszej grupie. Myślę, że to bardzo nam wszystkim służy. Grupa ludzi z którymi możemy skonsultować problem i porozmawiać o wszystkim co dotyczy przekłuwania to duże wsparcie. W naszym zawodzie jest nieco trudniej o wymianę doświadczeń niż w branży tatuatorskiej. Zazwyczaj w studiach tatuażu jest kilku tatuatorów, a piercer tylko jeden. Dlatego taka zaufana grupa to świetna sprawa.
M.W.: Odnoszę wrażenie, że klienci decydujący się na kolczyk nie są do końca świadomi konsekwencji wynikających z ich decyzji. Czy trafiające do ciebie osoby zdają sobie sprawę, że piercingiem powinni zajmować się wyłącznie profesjonaliści?
B.K.: Ja mam bardzo dużo świadomych klientów. Właściwie mogłabym nawet powiedzieć, że większość osób która do mnie trafia dokonuje takiego wyboru dlatego, że szuka profesjonalisty. Często po wcześniejszych złych doświadczeniach ze źle wykonanymi przekłuciami. Osoby nieświadome częściej obserwuję na grupach facebookowych, na których szukają pomocy po nieprawidłowo wykonanym zabiegu.
M.W.: Skoro jesteśmy już w temacie przekłuć – które z nich jest najtrudniejsze do wykonania?
B.K.: Pierwsze, co ciśnie mi się na usta to septum. Chociaż ja się z nim polubiłam, i mam dobrze wypracowaną technikę. Wiem dokładnie, w którym miejscu wykonać to przekłucie. W tym temacie bardzo dużo wiedzy zdobyłam na seminarium całkowicie poświęconym właśnie septum. Odbyło się ono podczas jednej z konferencji BMXnet w Niemczech. Jeżdżę tam co roku już od 5 lat. Oczywiście wiele dała mi także sama praktyka. Zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo wielu piercerów ma problem z tym przekłuciem. Jest ono dosyć trudne ze względu na budowę przegrody nosowej. Wystarczy przekłucie delikatnie pod kątem, i od razu będzie to bardzo widoczne. Często bywa też ono źle umiejscowione, najczęściej za nisko. Cóż, dla mnie osobiście najtrudniejszy jest tongue web, czyli przekłucie wędzidełka pod językiem. Klientom zwykle ciężko jest wysiedzieć z otwartymi ustami i podniesionym językiem. Dużą trudność sprawiają też ślinianki, mocno pobudzone podczas przekłuwania. Pod językiem nie ma też zbyt wiele miejsca na jakiekolwiek ruchy. Zakładanie kolczyka w takich warunkach nie jest łatwe.
M.W.: Zauważasz jakieś piercingowe trendy i tendencje wśród swoich klientów?
D.K.: Zdecydowanie tak. Przede wszystkim dzień bez septum, to dzień stracony. Codziennie robię minimum jedno przekłucie przegrody nosowej. Równie często przekłuwam płatek nosa (nostril). Te dwa, zaraz obok piercingu sutków, od dobrych kilku lat są w nazwijmy to “top 3” najczęściej wykonywanych przeze mnie kolczyków. Natomiast kiedy 9 lat temu zaczynałam przekłuwać bardzo popularne były przekłucia warg. Aktualnie już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio robiłam np. madonnę. Labret, snake bites czy nawet popularne jeszcze nie tak dawno vertical labrety, zdarzają się bardzo sporadycznie. Trendy się zmieniają, i w piercingu jest to zdecydowanie zauważalne. W latach 90-tych królowały przekłucia brwi, języka i pępka. Dziś septum oraz nostril. Choć muszę również podkreślić, że zdecydowana większość moich klientów to kobiety.
M.W.: Na sam koniec chciałabym zapytać, jakiej rady udzieliłabyś osobie, która chce zająć się piercingiem zawodowo?
B.K.: Przed wydaniem kilku tysięcy złotych na kurs piercingu, dobrze jest znaleźć miejsce, w którym będzie można zrobić praktyki. Nawet najlepszy kurs nie przygotowuje w pełni do samodzielnego przekłuwania. Dobrze jest przez pierwsze kilka miesięcy, pracować pod okiem doświadczonego piercera. Zobaczyć jak radzi sobie w trudnych sytuacjach, jak rozmawia z klientami i w jaki sposób wykonuje przekłucia przy różnej budowie anatomicznej. Zaczynanie samemu nie jest łatwe. Dużo lepiej, i z ogromną korzyścią dla klientów jest słuchać wskazówek doświadczonego piercera, niż uczyć się na własnych błędach.