Kobiecy wdzięk i pewność siebie
Kobiecość może przybierać wiele twarzy. Przecież słynne przysłowie głosi: „kobieta zmienną jest!”. Raz bywa delikatna, innym razem pewna siebie, w pełni świadoma swej seksualności. Właśnie taki wizerunek kobiety stara się uwiecznić na swoich fotografiach Eloninja. Nie boi się poruszać kontrowersyjnych i ważnych społecznie tematów, jednak to nie jest jedyny cel jej fotografii. „Sztuka dla sztuki” – można śmiało stwierdzić, że to hasło przyświeca artystce, kiedy staje za obiektywem na kolejnym planie zdjęciowym. Dlaczego większość modelek oraz modeli, z jakimi współpracuje Eloninja, to osoby z tatuażami i…, dlaczego nie warto ślepo pędzić przez życie?
Słodka, ale z niewyparzonym językiem
M.W.: Rozmawiałam z kilkoma fotografami z branży tatuażu, pracującymi na konwentach lub sesjach i zawsze pytałam o sprzęt; tobie również muszę je zadać. Na czym najbardziej lubisz pracować?
E.: Zawsze powtarzałam, że to nie drogi sprzęt czyni dobrego fotografa. Sama pracuję na Canonie 5D mark III, a moje ulubione obiektywy to: CANON EF 50 mm f/1.8 i Canon EF 16-35mm f/2.8. Nie przykładam zbyt dużej wagi do sprzętu, fotografuję tym, co mi wpadnie w rękę. Może to dlatego, że nie jestem “gadżeciarą”, chociaż interesują mnie nowinki technologiczne. Zaczynałam od analogowej fotografii i gdzieś tam we mnie siedzi ta miłość do starych rupieci.
M.W.: Piszesz, że jesteś “zafascynowana kobiecą delikatnością i wdziękiem”. Tymczasem na fotografiach widzimy modelki pewne siebie, odważne i świadome swojej seksualności. Czy właśnie z tymi cechami uosabiasz kobiecość?
E.: W mojej głowie zachodzi wiele procesów na przestrzeni lat. Myślę, że w tamtym czasie, tak widziałam kobiecość. Moje modelki były zazwyczaj zdominowane w świecie mężczyzn. Pokazywałam kobietę jako tą słabszą, ale z czasem to podejście się zmieniło, teraz moje koty (lubię tak mówić na moje dziewczyny) pokazuję jako silne, niezależne kobiety, które jednym skinieniem palca mogłyby zawładnąć światem – trochę jak prawdziwe koty! Lubię zmiany – zmiany to dobro. Często czuję przesyt tematem, dlatego, gdy w moich fotografiach jest za dużo brudu, seksu i agresji, to potrzebuję odmiany. Wtedy pakuję kota w auto i jedziemy do lasu, nad jezioro, robić zdjęcia pełne delikatności… i tak aż mi się nie znudzi; wówczas wracam do mojego brudnego świata w stylu: „Napluj jej do mordy” i „Wsadź mu palce do gardła”. Te zdjęcia są jak ja: czasem słodka i ciepła, a czasem dres z niewyparzonym językiem – wiesz o co chodzi? O czekoladę z chili.
M.W.: Pracujesz z modelkami alternatywnymi – uważasz, że “dziary” lub inne modyfikacje ciała czynią kobietę bardziej atrakcyjną, świadomą swoich atutów?
M.W.: A czy sama posiadasz jakieś tatuaże?
E: Tak, mam tatuaż i wiąże się z nim pewna historia. Panicznie boję się igieł i jak już wspomniałam – dość szybko się nudzę, dlatego myślałam o tatuażu jak o czymś, co na pewno nie jest dla mnie. Podobają mi się różne style, a i sama coś rysuję, dlatego mój perfekcjonizm w tej dziedzinie mnie męczy. Ubiegły rok zesłał na moją drogę Adę Kusiak (tatuującą pod pseudonimem @_homearmy_), słodką różowowłosą dziewczynę, która ma kopa niczym rakieta! Ada zgłosiła się do mnie na zdjęcia, a przy rozmowie okazało się, że jest tatuatorką z fascynującą, mroczną duszą. Miałam wzór, który chodził mi po głowie od paru lat, więc pomyślałam, że to idealna okazja, aby upamiętnić moją zmarłą kotkę – najlepszą przyjaciółkę. Poczułyśmy z Adą, tą więź: ja – panikara z nerwowym śmiechem, ona – oaza spokoju z pokładami wręcz matczynej cierpliwości… i tak właśnie mój pierwszy, (i jedyny jak do tej pory) tatuaż mam na żebrach na cześć mojej kotki – czaszka kota w piwoniach w stylu dotwork, Ada założyła własne studio – Pająk Tattoo – do którego musicie wpaść podczas odwiedzin w Łodzi! Na ten moment nie planuję więcej tatuaży…, a jeżeli już, to bądź pewna, że będą to koty mojego życia!
M.W.: Jakimi cechami powinien odznaczać się profesjonalny fotograf?
E: Mogłabym powiedzieć: otwartość, konsekwencja, umiejętności, zawziętość. Profesjonalny fotograf aktowy (w moich oczach) to lojalny powiernik, któremu można zaufać. Bo w końcu trzeba wiele zaufania aby dać się sfotografować nago.
M.W.: Miałaś okazję dzielić się swoją wiedzą z innymi na warsztatach. Lubisz edukować innych? Czy przychodzi ci to z łatwością?
E.: Cały czas w moim życiu pojawiał się pomysł aby uczyć, jednak nie myślałam, że znajdę w sobie takie pokłady cierpliwości. Raczej należę do tych roztrzepanych osób. Przed pierwszymi warsztatami nie mogłam spać, w głowie powtarzałam sobie kwestie, jakie będę wykładać kursantom. Cały czas mnie to dziwi, że ludzie chcą się ode mnie uczyć, są ciekawi jak ja coś zrobiłam, jak widzę, jak myślę, jak czuję i patrzę na świat – to niesamowite uczucie i bardzo satysfakcjonujące.
Idealna modelka i idealny fotograf
M.W.: Za co najbardziej podziwiasz modelki, z którymi współpracujesz?
E: Trudne pytanie, bo ciśnie się na myśl odwaga, ale w moim słowniku odważni, to są strażacy ratujący czyjeś życie narażając własne. Bycie nagim to dla mnie jedna z najbardziej pierwotnych i naturalnych rzeczy na tej planecie. Odważne za to jest pokonywanie swoich słabości, lęków i wychodzenie z własnej strefy komfortu. Jedni nazywają modelki atencjuszkami, szukającymi akceptacji. Ja widzę w nich wiele ciężkiej pracy i wysiłku, aby wstać rano z łóżka i uwierzyć w siebie, narażając się na wieczną opinię ludzi. Szanuję ciężką pracę. Takie modelki lubię najbardziej.
M.W.: Większość sesji powstaje spontanicznie, pod wpływem chwili, czy raczej są to plany zdjęciowe przemyślane w najdrobniejszych szczegółach?
E.: Kobieta zmienną jest, tak mówią. Do każdego projektu podchodzę indywidualnie, czasem nad planem ślęczę tygodniami, tworzę rysunki, storyboard’y i skomplikowane arkusze w Excelu, a czasem pełen spontan. Nie ma tu złotej zasady, ale lubię być przygotowana na różne ewentualności. Plan A i plan B i C i D, w razie gdyby coś nie wyszło. Jestem optymistką, dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna – a jak nie, to lubię być gotowa. Moja mama zawsze mówiła: „ jeżeli będziesz gotowa na czarną godzinę, ona nigdy nie nadejdzie”. Dobry plan nie jest zły, ale jak go nie ma to włączam tryb zdwojonej kreatywności, posiłkując się często mózgiem modela lub modelki.
M.W.: Czy poprzez swoje prace, zawsze starasz się nakłonić odbiorców do zwrócenia uwagi na ważny społecznie problem? Dlaczego?
E: Na Instagramie udało mi się zgromadzić cudowną społeczność ludzi, którzy dają mi wiele otuchy oraz wsparcia. Szanuję czas jaki poświęcają mojej fotografii i mam ich za bardzo mądre osoby, kochające sztukę. Zdjęciami poruszającymi tematy społeczne chcę tylko przypomnieć, aby w tym wyścigu, pędzie życia nie być “głuchym”. Nie wypowiadam się na wszystkie tematy, bo nie chcę ich podsycać. Jedne problemy są bliższe, drugie dalsze memu sercu. Fotografia może być doskonała w swej formie, bez przypisywania nadmiernego wydźwięku, edukacyjnego czy politycznego, ale czuję wewnętrzną potrzebę wykorzystania moich zasięgów w słusznej sprawie.
Moje zdjęcia często spełniają tylko funkcje estetyczne, bo lubię robić sztukę dla sztuki. Czasem jednak chcę naprawiać świat jak „Disney”, przypominać ludziom, że życie jest piękne, że nie warto krzywdzić innych, siebie, że nie są sami w problemach, że czasem wystarczy słowo. Powiem tak: każdy z nas idzie przez życie jakąś drogą, jednak często z niej schodzimy i błądzimy, ale w końcu znów odnajdujemy tę naszą słuszną, prawdziwą ścieżkę. Wtedy czujemy, że robimy to, co powinniśmy, mamy poczucie spełnienia i jesteśmy z niego zadowoleni. Ja, poruszając trudne tematy, chcę naprowadzić na tę właściwą drogę, zmotywować ludzi, aby nie byli obojętni.
Warsztaty które prowadzę czy to grupowe, czy indywidualne to dla mnie przygoda. Cieszę się, że są ludzie chcący poszerzać swoje umiejętności i widząc ich progress jestem dumna jak matka z dziecka, które obroniło tytuł magistra. Uczenie ludzi sprawia mi mega satysfakcję. Jestem wdzięczna i dumna, że mam taką możliwość.
M.W.: Prywatnie jesteś kocią mamą. Planujesz w przyszłości przygarnąć kolejnego Neva Masqarade?
E: Jestem skończoną kociarą, takiej kociej wariatki jak ja, to jeszcze świat nie widział! Kimchi to nasz wyczekany koci synek. Mój Krzyś jest uczulony na kocią ślinę, dlatego ostrożnie musimy podchodzić do wyboru kota. Zwierzęta to decyzja na przynajmniej 13-20 lat życia, trzeba całą sprawę naprawdę porządnie przemyśleć. Bardzo chciałabym drugiego kota, najchętniej przygarnęłabym wszystkie biedy tego świata ze śmietnika, ale muszę dbać o zdrowie ukochanego. Dlatego jeżeli wy…, tak wy co to czytacie, macie możliwość wzięcia kota, psa z bidula to do dzieła. Jeżeli jednak nie macie ku temu warunków, polecam oddać jeden procent podatku na fundację Kotangens.
Fundacja KOTangens
ul.: Ogarna 85/86
80-826 Gdańsk
nr konta 14 2030 0045 1110 0000 0264 0290
lub paypal: fundacja.kotangens@wp.pl
KRS 0000454435
NIP 58 331 582 42
Regon 221847290
M.W.: Każdy z nas z pewnością odczuł na własnej skórze, że poprzedni rok nie był zbyt łaskawy – czego zatem życzyć ci na kolejne 12 miesięcy?
E: Ten rok był dziwny, na pewno pokrzyżował mi plany wyjazdu do Włoch i Norwegii. Dziwnie było się odnaleźć w nowej rzeczywistości, musiałam się nakombinować, jak przetrwać ten czas bez pracy. Rok 2020 był również elastyczny: jednego dnia miałam kalendarz zapełniony na pół roku, drugiego ktoś dzwoni, że jest chory. Trudny czas – chyba dla wszystkich. Pamiętajmy więc, że trzeba sobie pomagać. Jednak nie ma co narzekać, trawa jest zielona, a życie jest piękne. Mam przy sobie ludzi na których mi zależy, mam kota, dużo ciepła i pozytywnej energii. Plany na 2021 rok są…, krótkoterminowe (śmiech)! W czasach, gdzie wszystko może się zmienić z dnia na dzień, trudno jest snuć dalekosiężne plany. W tym roku na pewno chcę w dalszym ciągu poznawać wspaniałych ludzi i piąć się w górę. Życz mi szczęścia, bo to szczęście w życiu jest najważniejsze.